- och już nie narzekaj! przecież masz tylko skoczyć po kawę! - odpowiedziałam Harry'emu, który nie opuścił mojego boku od tygodnia. Zbliżał się termin, a mój małżonek, nie mógł się doczekać narodzin naszego pierwszego dziecka. Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy podszedł do mnie i oświadczył się na lotnisku. Może nie wiele osób, sądzi tak samo jak ja, ale według mnie to najsłodsze oświadczyny świata. Tak samo dobrze przypominam sobie nasz ślub.
Właśnie spełniały się moje marzenia - mam karierę, o której marzą miliony, przyszłość, która mi się nawet nie śniła, a dzisiaj wychodzę za mąż, za najcudowniejszego mężczyznę na świecie. Jestem w domku na plaży, blisko tarasu, gdzie będzie się odbywać część oficjalna, a później ta mniej. Moje druhny - Amelia, Christina, Amelia oraz Perrie - robią jeszcze ostatnie poprawki, przed wielkim wejściem. Chciałam, żeby wszystkie wyglądały podobnie, ale wolałam ich nie narażać na niepotrzebne wydatki, dlatego sama kupiłam im suknie. Jako że jednak każdy chce wyglądać na ślubie jak najlepiej, wybrałam sukienki w różnych kolorach. Lily założyła koloru lawendowego, Williams pudrowego różu, Tornwall bladej żółci, a Perrie, pasującą do jej oczu, turkusową. Są to lekkie tiulowe sukienki przed kolano z wbudowaną apaszką, dobrały to tego, tego samego koloru co suknie, obcasy w grochy z kokardą przy palcach. Ja za to mam na sobie zwykłą suknię ślubną, z koronkowymi rękawami, aż do pasa, gdzie później gładko rozkłada się w dół i ciągnie się za mną. włosy mam związane w koka u góry szyi. Makijaż jest delikatny, tak że prawie go nie widać. Jest to jedna z najbardziej stresujących chwili w moim życiu. Co jeśli będzie mi coś odstawać? Co gorsza, co jeśli się wywalę? Nie przeżyłabym takiego upokorzenia, szczególnie przy najbliższych. Razem z kędzierzawym postanowiliśmy zaprosić jedynie najbliższą rodzinę i przyjaciół i nie robić z tego wielkiego wydarzenia. Kiedy wybiła godzina, w której mój ojciec przyszedł, by zaprowadzić mnie pod ołtarz, myślałam, ze zaraz zemdleje. Przez pięć minut mnie uspakajali, lecz nadal
nie mogli mnie uspokoić. Dlatego, mimo wszystkich przesądów, przysłali do mnie zielonookiego. Po czym każdy wyszedł z pokoju.
- Hej kochanie, co się dzieje? - odwróciłam się do tyłu i od razu się przytuliłam do mojego soon-to-be* męża.
- Denerwuje się. Co będzie, jak coś się nie uda? -
- Nie masz o co się martwić, pumpkin - uśmiechnął się do mnie i pocałował w nos - zaraz się pobierzemy, będziemy się bawić do białego rana, a jeszcze później postaramy się o wnuka dla naszych rodziców. - zaśmiałam się na jego dobór słów. Rozmawialiśmy już o tym wcześniej. Chcemy mieć dziecko, dlatego nie poszłam na moją wizytę po kolejną szczepionkę, a Harry wyciągnął z szafki wszystkie prezerwatywy. To najlepszy moment na wszystko, moja kariera nie rozbudziła się na dobre, a Harry akurat zaczyna swoją trasę. Kiedy dziecko się urodziny, będzie do pełnej dyspozycji, a nie na drugim krańcu świata. Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go lekko w usta. Puściłam go i wypuściłam z siebie głęboko skrywane powietrze. - A teraz chodź! Nie chcesz się chyba spóźnić, na swój własny ślub, czyż nie? - śmiałam się cały czas, aż do momentu kiedy wyszedł, by udać się na swoje miejsce. Popatrzyłam ostatni raz w lustro i wyszłam z pokoju, by spotkać na zewnątrz czekającego na mnie ojca. Już z odległości dziesięciu metrów od wejścia, mogłam usłyszeć gładki głos Beyonce, która śpiewała na moje wejście. Gdy postawiłam nogę na płycie, która została rozstawiona na plaży, wszystkie zmartwienia nagle mnie opuściły. Wyszłam już całkowicie z domku i szłam za dziewczynami, które powoli się ustawiały przy ołtarzu. Kiedy już podeszłam do Harry'ego, tata podał mu rękę i oddał mnie w jego ramiona. W jego wyrazie twarzy mogłam wyczuć pytanie. Pokiwałam do niego głową, dając znak, że jestem gotowa. Po pół godzinie, nadszedł czas na najważniejsze pytanie całej ceremonii.
- Ja Harry Styles biorę Ciebie Andreo Collins za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
- Ja Andrea Collins biorę Ciebie Harry'ego Stylesa za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - po złożeniu przysięgi małżeńskiej nadszedł czas na wymianę obrączek.
- Proszę ciebie Andreo Collins przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Proszę ciebie Harry Stylesie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - po jeszcze kilku drobnostkach, przyszedł czas na przyjemną część.
- Harry, możesz pocałować pannę młodą. - uśmiechnęliśmy się do siebie i po chwili delikatnie przywarliśmy ustami do siebie.
- Witaj żono - kręcono-włosy wyszeptał tak, by nikt tego nie usłyszał. Zarumieniłam się na jego słowa i ukryłam twarz w jego ramionach. Gdy skończyło się całe przedsięwzięcie poszliśmy na chwilę z księdzem, by wypełnić jeszcze formalny papier urzędowy, abyśmy byli zamężni także w świetle prawa. Po wyjściu z małego pokoju, w którym to wszytko się odbywało, od razu zostaliśmy obsypani garściami róż. Każdy członek naszej "rodziny" krzyczał "gorzko, gorzko", więc daliśmy im to co chcieli. Resztę nocy spędziliśmy na dobrej zabawie i na spełnianiu obietnic, które sobie złożyliśmy.
Nie wierzę, że od tamtej pory minęło ponad dziewięć miesięcy. Teraz jestem tutaj, w szpitalnym łóżku, gdzie niedługo ma się urodzić moje pierwsze, i mam nadzieję, że nie ostatnie, dziecko. Razem z Harrym nie poznaliśmy jeszcze płci dziecka, gdyż woleliśmy mieć niespodziankę. Dlatego pokój, jest urządzony w neutralnych barwach, choć jeśli mam być szczera, mam nadzieję, że będzie to córeczka. Pomimo, że od zawsze marzyłam, by mieć syna jako pierworodnego, to to jest moje marzenie. Układać jej włosy, doradzać jej w sprawie pierwszych miłości i zabrać na pierwszą lampkę wina. Nie mogę się doczekać kiedy te wszystkie fantazje się spełnią.
-
O czym tak myślisz słońce? - spytał Hazza, kiedy wszedł do
pokoju.
-
o niczym szczególnym - uśmiechnęłam się lekko, lecz gdy chciałam
coś dodać, poczułam jak wokół moich dolnych partii zaczęło
robić się mokro. Już czas.
-
Harry zawołaj lekarza! - powiedziałam spokojnie, w momencie, gdy
zaczęłam głęboko oddychać.
-
Chwila co się dzieje? - od razu do mnie podbiegł cały
zamartwiony.
- Rodzę! Leć już! - zaczęłam przeć z całej siły. Po kilku sekundach był już przy mnie lekarz. Uspokoiłam się, gdy Harry chwycił mnie za rękę. Cały poród trwał około siedmiu godzin.
- To dziewczynka! - wykrzyknął lekarz, a ja uśmiechnęłam się radośnie. Nagle poczułam się niesamowicie zmęczona, jednak nie zwróciłam na to uwagi, gdyż to normalne po porodzie. Gdy już obmyli i ubrali moją córkę podali ją Harry'emu do rąk. Czułam się co raz bardziej zmęczona, ale nie mogłam zasnąć, nie dopóki nie potrzymam mojej córki.
- Jak ją nazwiemy? - spytałam szeptem, gdy H. mi ją już podał. Jest taka śliczna.
- Jakkolwiek byś chciała.
- Alison. Wygląda na taką, będzie skradać serca chłopakom - popatrzyłam na mojego męża.
- Ale najpierw będą musieli przejść przeze mnie. - zaśmiałam się. Tym razem tak bardzo zakręciło mi się w głowie, że nie mogłam już tego wytrzymać. Poprosiłam Hazze, by wziął Ally ode mnie, a sama się ułożyłam wygodnie w łóżku. Nagle wszystkie przedmioty wokół nas zaczęły piszczeć. Zleciało się wielu lekarzy, który próbowali mnie ustabilizować...
~ Harry's POV~
Kiedy Andy już padała z sił, wywieźli ją na łóżku do pokoju badań. Nie pozwolili mi biec za nią, więc usiadłem z naszą córką na jednym z krzeseł w poczekalni i przytuliłem ją do siebie. Nie mogę pozwolić jej umrzeć. Nie potrafię wychować jej sam. Nie dam rady. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęły lecieć mi łzy. Popatrzyłem w dół i ujrzałem Alison. Pomimo, że nie rozumie, co się jeszcze wokół niej dzieje, nie chciałem, żeby zobaczyła mnie w takim stanie. Wróciłem do pokoju Andy i położyłem ją w jej łóżeczku. Popatrzyłem na nią przez chwilę i wróciłem na swoje miejsce. Minęło kilka godzin. Właśnie odwożą moją żonę do jej pokoju. Obudziła się już, ale nie pozwalają mi do niej wejść. Chcą najpierw ze mną porozmawiać. Wszedłem do pokoju dr. Clouda, tego samego, który opiekował się nią po wypadku.
- Proszę usiąść panie Styles. - zrobiłem tak jak mi kazał. - Nie mam dla pana dobrych wieści. Nie wiem jak to możliwe, ale pana małżonka ma raka kręgosłupa w piątym stadium**, niestety nie możemy nic zrobić. Nie wiemy jak to możliwe, że była w takim stanie urodzić. Bardzo mi przykro, ale zostało jej niewiele czasu, najwyżej godzina i to w bardzo wygórowanym przypadku. - nie miałem siły wydzierać się na niego, więc postanowiłem wyjść bez słowa i udać się do miłości mojego życia.
- Harry? - Kiedy wszedłem, to było jedyne co usłyszałem. Podszedłem do niej i płacząc chwyciłem ją za rękę. Nie mogłem nic zrobić, żeby ją ocalić i to mnie zabijało.
- Hej, jestem tutaj, będę do samego końca.
- Kocham cię
- Ja ciebie też, maleńka, ja ciebie też. ( big girls don't cry )
- Proszę, obiecaj mi - zakaszlała ciężko - wychowasz naszą córkę, ale nie sam, proszę cię, bardzo ciebie proszę, żebyś nie został tylko wdowcem do końca życia, masz o mnie pamiętać - zaśmiała się, tyle na ile pozwoliły jej siły, a ja się uśmiechnąłem - żyj dalej! Fani tego oczekują. - oznajmiła jeszcze. Pochyliłem się i zaczęliśmy się całować. Obydwoje wiedzieliśmy, że może być to nasz ostatni pocałunek. Obiecałem, że spełnię jej prośbę, lecz nie będę szukał kobiety na siłę.
- Żegnaj Harry, kocham cię. Proszę zapamiętaj mnie szczęśliwą, a nie na łożu śmierci - próbowała zażartować - za szybko? - nie mogłem nic poradzić innego, niż się zaśmiać. Chwilę później odpłynęła, a ja nie potrafiłem już dalej lekko szlochać. Rozbeczałem się na całego. Złożyłem ostatni pocałunek na jej stygnących wargach. Krzyki lekarzy nie działały na mnie, po prostu cały zapłakany wyszedłem z tej sali, w której miłość mojego życia umarła. Zauważyłem chłopców, próbujących nawiązać ze mną kontakt, lecz nie dawałem znaku życia. Cały czas miałem przed sobą roześmianą twarz mojej kochanej Andy. Nie mogę uwierzyć w to wszystko. Skierowałem się w stronę drzwi, a tam oślepiły mnie błyski fleszy. Zostałem atakowany pytaniami, a ja nie zdołałem przez długi czas nic siebie wydobyć.
- Odwalcie się wszyscy ode mnie! - warknąłem, na co się uspokoili i odeszli trochę. Szybko pognałem do parku. Zawsze tutaj razem chodziliśmy, pierwszy raz się całowaliśmy. Tu pierwszy raz padły słowa "kocham cię". Od natłoku wspomnień, jeszcze bardziej się rozryczałem. To nie może być koniec. Chętnie bym się zabił w tym momencie, tylko po to, by znów być z nią, ale nie mogę. Obiecałem, wychować naszą córkę i to właśnie mam zamiar zrobić. Lecz nie będę potrafił spełnić całej obietnicy, nigdy nie pokocham nikogo tak mocno jak jej. Może tylko Alison. Mała nigdy nie będzie miała szansy poznać własnej matki. Nogi poniosły mnie, aż do małego stawiku, gdzie zawsze chodziła, jak było jej źle. Tutaj wszystko się zaczęło. Usiadłem na piasku i zacząłem wspominać. Po kilku godzinach wróciłem do szpitala i wszedłem na salę noworodków. Podszedłem do kojca mojej córki. Jedyne co miałem w głowie teraz to myśl, którą trzeba wypowiedzieć na głos.
- Nigdy cię nie opuszczę. Never in a million years.
______________________
* soon-to-be według mnie ładniej brzmi, a oznacza niedługo będącego :)
** Piąte stadium raka jest najgorsze i nie da się już nic z tym zrobić, można podawać jedynie morfinę, można powiedzieć, że jest to jeden krok od śmierci. Do 3 stadium można próbować jakoś wyleczyć, ale przy 4-5 są bardzo małe szanse wyleczenia.
tak więc... to był ostatni rozdział, czeka nas jeszcze epilog :)
Jeśli mam być szczera, to pisałam ten rozdział (końcówkę) jakoś rok temu? może więcej? płakałam kiedy to robiłam. Taki mały fakt, córka miała nazywać się Darcy, ale Alison bardziej mi się podobało ;)
Mam nadzieję, że wam się podobało i bardzo bardzo przepraszam, że tak długo nie było! Musiałam zebrać myśli i dopiero dzisiaj przyszła do mnie wena :)
Epilog już jest napisany, więc nie będziecie czekać za długo ;P
Mam nadzieję, że skomentujecie i powiedziecie mi co myślicie o całej historii i o związku Andy i Harry'ego
KOCHAM WAS WSZYSTKICH (jeśli jeszcze jesteście) BARDZO MOCNO!