sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 47

Polecam puszczenie tej piosenki, chyba oddaje nastrój xd

___________________________________________________

~Harry's POV~

Mieliście kiedykolwiek tak, że całe wasze życie zatrzymuje się w jednym momencie? Gdy wszystkie wasze myśli odpływają w siną dal, a jedyne o czym masz ochotę w tej chwili, nie myśleć, to to czy twoja najukochańsza osoba na świecie żyje? Ja właśnie tak miałem. Osoba, którą zamierzałem poślubić, z którą wiązałem swoją przyszłość właśnie w tej chwili najprawdopodobniej walczy o swoje życie. A ja? Ja nie mogę z tym nic zrobić. Jestem na drugim końcu świata, gdzie nie mogę nawet trzymać za jej zimną dłoń. Jestem teraz tylko małym człowiekiem na lotnisku czekającym, aż wywołają mój lot. Powiedzieć wam coś? Nigdy w życiu nie czułem się tak pusty. Nawet, gdy dowiedziałem się o rozwodzie moich rodziców. Tamten dzień zapamiętałem do dzisiaj, jako jeden z najgorszych w moim życiu, ale ten? Nic nie pobije tego dnia. Dopiero co, moja dziewczyna wyjechała na zupełnie inny kontynent, a gdy już pogodziłem się z myślą, że jest tam. Bezpieczna i pewnie będzie jej łatwiej z karierą, co się dzieje? Właśnie to. Wypadek. 

Już od kilku godzin Andy powinna być w L.A., ale jeszcze nie zadzwoniła. A co jeśli coś jej się stało? Dobra, Harry, przestań. Tylko dramatyzujesz. Na pewno nic jej nie jest, tylko spotkała się z Justinem i straciła poczucie czasu. Zaraz do ciebie zadzwoni i powie jak bardzo jest jej przykro, że nie zadzwoniła. Dobra trudno.
- Halo? - odebrała po kilku sygnałach. 
- Andy? - spytałem, by mieć pewność, chociaż nie pomyliłbym tego wspaniałego głosu z żadnym innym. - Czemu nie zadzwoniłaś? Martwiłem się...
- O Boże! Kompletnie zapomniałam! Przepraszam bardzo kochanie... - przerwała w połowie zdania, czego nigdy nie robi. 
- Halo? Andy? Jesteś tam? - spytałem.
- Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać. - ostatnie co usłyszałem to były te słowa, oraz ogromny huk, a zaraz za nim nie przerywaną linię, zakończonego połączenia. 

Właśnie te chwile były dla mnie najboleśniejsze na świecie. Coś jej się stało. A ja nie mogłem nic poradzić. Dlatego teraz jestem tu gdzie jestem. Na lotnisku do L.A. razem z rodzicami An. 
- Samolot lotu 334 do Los Angeles będzie startować za godzinę, bardzo prosimy się udać do odprawy. - usłyszałem. Razem z państwem Collins wstałem i udałem się do bramek, które dzieliły nas od lotu do Andy. 

~ Szpital, Beverly Hills, Los Angeles~

Kiedy tylko wszedłem do holu, rzeczywistość uderzyła we mnie. Wszędzie ludzie z ciężkimi porażeniami, złamaniami lub ze zwykłymi ranami przez karambol, w którym uczestniczyła. Jednak nigdzie jej nie widziałem, nigdzie jej uśmiechu, który mówiłby - jest dobrze, nie musisz się o mnie martwić chociaż wiem, że ją to boli jak diabli. Nigdzie tych uspokajających niebieskich jak ocean tęczówek, które zawsze pocieszały mnie, gdy byłem nawet w najcięższym stanie. Nigdzie. Gdzie ona jest? Co jeśli nie żyje? Nie zniósłbym tego. Ona jest dla mnie wszystkim. Nie miałbym dla kogo żyć. Jedyne co by fani widzieli, to fałszywy uśmiech, którego z łatwością mogę się pozbyć od razu, jak tylko zejdę ze sceny, by zatopić się w swoich smutkach. 
- Czy jesteście rodziną kogoś z ofiar? - dopiero teraz zauważyłem, że tu stoi. Niska brunetka z okularami na nosie i fartuchem zawiązanym pod samą szyję. Jako, że byłem jedynym, który mógł się odezwać, zacząłem tłumaczyć.
- Jestem narzeczonym Andrey Collins, a to są jej rodzice. - przemówiłem z gulą w gardle. Nie sądziłem, że kiedykolwiek, słowa "Jestem narzeczonym..." będą mnie boleć. Amanda i Fred spojrzeli na mnie z wielkimi oczami. Nic dziwnego. Nie zdążyliśmy im powiedzieć, ale kogo to teraz obchodzi? Moja miłość życia najprawdopodobniej teraz umiera, a oni się martwią tym, że odpowiedziała "tak" na nasze małżeństwo?
- Właśnie przechodzi operacje, więc państwa zapraszam do poczekalni, chyba, że wolą zaczekać państwo zaczekać w jej pokoju? 
- Wy idźcie do jej pokoju, ja zaczekam w poczekalni, jakby coś się działo to wam przekaże. Lepiej, żebyście trochę odpoczęli. - powiedziałem. Po tym, jak Pani Willis zaprowadziła moich przyszłych teściów to pokoju mojego motyla, wzięła mnie pod rękę i posadziła w krześle w poczekalni. Ona jest za tą salą. Walczą o nią, ale czy im się to uda? Dopiero teraz dotarł do mnie ogrom tej sytuacji. Rozpłakałem się. Schowałem twarz w dłonie. Jak do tego doszło? Jak to możliwe? Gdyby ze mną nie rozmawiała, przez ten głupi telefon, nie siedziałbym tu teraz. Zauważyła by tego pierdolonego kierowce i nic z tego by się nie stało. Siedziałbym w Londynie i wymyślał jakąś nową głupią piosenkę na głupi album. Ona - najprawdopodobniej czytałaby książkę i zastanawiała się, jakby to było, gdyby była bohaterką książki. Nie mogę dopuścić, by coś jej się stało. Złamałoby to mnie na zawsze. Kiedy już chciałem poddać się nowej fali łez usłyszałem otwierające się drzwi. 
- Kto jest tu z rodziny panny Andrey Collins? - natychmiast podniosłem się z siedzenia i podszedłem do doktora.
- Jestem jej narzeczonym. 
- Zapraszam do gabinetu - powiedział. Całą drogę przebyliśmy w milczeniu. Rozglądałem się po ścianach i co chwilę zaczepiałem na czymś wzrok, by tylko nie myśleć o najgorszym. Przez ułamek sekundy, zobaczyłem ją. Jak przewożą ją do sali, jak śpiącą królewnę. Bo tak wyglądała. Jakby tylko spała. Weszliśmy do gabinetu i usiedliśmy po przeciwnych stronach biurka. Dr. Phil przez chwilę milczał, aż zaczął mówić. 
- Urazy Panny Collins były dość poważne, ale nie aż tak, by sobie z nimi nie poradzić. Miała lekko zmiażdżoną rękę i dostała urazu głowy. Z ręką już sobie poradziliśmy, ale jak się obudzi, nie będzie mogła nią wymachiwać na prawo i lewo, co oznacza, że nie będzie mogła nic robić na scenie. Powinna wybudzić się w ciągu paru godzin do dwóch dni. Jej ciało na początku musi się zregenerować, a później zobaczymy co się stanie. - Nie musiałem więcej słuchać. Przeżyje. Żyje. Moje maleństwo żyje i będzie żyć. Razem ze mną. Podziękowałem doktorowi i skierowałem się w kierunki sali Andy.

~Andy's POV~

Przeżyłam. Naprawdę. Czuję promienie słońca na swojej twarzy, czuję ciepło bliskości ciała, a przede wszystkim czuję jego zapach. A może śnię? Nie. To nie może być sen. Wszystko wydaje się zbyt realnie. Dajesz Andy! Uda ci się! Otwórz te swoje głupie oczy i sama się przekonaj! Po kilku trudnych próbach, otworzyłam je i napotkało mnie bardzo jasne światło. Po kilku sekundach przyzwyczaiłam się do tego i zauważyłam nieznajomą twarz nad sobą. Chciałam krzyknąć, ale nic nie wyszło z moich ust. Lekko obróciłam głowę i zobaczyłam coś, czego nigdy w życiu bym się nie spodziewała. Harry'ego pocieszającego moją matkę. 
- Harry! Ale ona miała się obudzić po maks dwóch dniach a minęły już dwa miesiące! Jak ja mam niby spokojnie tu siedzieć i nic nie robić? 
- Pani Collins, zawsze trzeba wierzyć, bo inaczej co by nam zostało? - zawsze był ze mną mimo wszystko. - Myślisz, że mi jest łatwo? Muszę promować nową płytę, cały czas zamartwiając się, czy może moja narzeczona się nie obudziła, nie mogę przestać mieć tej głupiej myśli, że ona nigdy się już nie obudzi z mojej głowy, ale dopóki jej serce działa i mam pewność, że żyje nie przestanę wierzyć. - po tych słowach łzy zaczęły spływać mi po twarzy, chyba tym zwróciłam ich uwagę. 
- Andy - wyszeptali oboje naraz. Harry szybko wybiegł z sali i zawołał lekarza. Mama podbiegła do mnie i zaczęła całować moje policzki i płakać jeszcze bardziej. Zaraz do mojej sali zbiegło się trzech lekarzy i tyle samo pielęgniarek. Zadawali mi wiele pytań, na które musiałam odpowiadać. Na szczęście stwierdzili w końcu, że potrzebowałam po prostu trochę więcej czasu na wyzdrowienie niż sądzili. Cóż, jeśli liczyć dwa miesiące pomyłki, jako małą pomyłkę to się zgadzam. Po chwili moi rodzice wyszli z mojej sali i został w niej tylko Harry. 
- Nawet nie wiesz jak się martwiłem - to były jego pierwsze słowa przed tym jak mnie pocałował. Rozmawialiśmy przez kilka godzin, opowiadał mi co się działo na świecie, gdy ja wolałam sobie spać, jak to ładnie ujął. Wykorzystali piosenkę, którą napisałam podczas X Factor do ich nowego albumu. Sama wbrew pozorom nie zeszłam z afisza. Aktualnie jestem najbardziej googlowaną osobą na świecie oraz w każdym programie plotkarskim przynajmniej raz musieli o mnie lub nas wspomnieć. Także teledysk do Candyman wyszedł, który nakręciła, przed wyjazdem do L.A. jakoś tydzień temu i teraz wszędzie go puszczają. Wszystkie moje inne porażenia, które miałam na wskutek wypadku już zniknęły. Cieszyłam się, że Harry nie traktował mnie teraz jak porcelanę, tylko tak, jakby to wszystko się nie zdarzyło. Zawsze będę miała go przy sobie, na dobre i na złe. Dlatego, to dla mnie największa radość, że już niedługo będę jego na zawsze.
_________________________________________________________
Ten koniec kompletnie mi nie wyszedł T_T
A więc tak! Wiem, że krótko i najprawdopodobniej mnie teraz nienawidzicie, ale baaaardzo was przepraszam! Miałam straszliwie mało czasu na napisanie rozdziału. Mam nadzieję, ze wam się spodobał! 

kocham was straszliwie mocno xx
@lolxx15

niedziela, 13 października 2013

Dom Andy w L.A.

Hej! Wiem, że czekacie na nowy rozdział, ale na razie go jeszcze nie napisałam :( jak wiecie jest teraz rok szkolny, więc urwanie głowy, tym bardziej, że jestem teraz w trzeciej klasie gimnazjum xd Ale (!) Chciałam wam coś dać i jednoczenie skorygować troszeczkę :D Tutaj jest bardzo ładny domek nad Malibu, który tak się składa należy do naszej ukochanej Andrey Collins! Jest troszkę tych zdjęć mam nadzieję, że wam się spodoba xd jedno nie będzie pasować do innych pokoi, ale nie moja wina! Enjoy!























poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 46

Możemy zrobić pewien eksperyment? Jeśli przeczytasz ten rozdział, to proszę ciebie, skomentuj i zostaw na dole kontakt do siebie, a zanim opublikuje następny, będzie czekać na ciebie miła niespodzianka :D (najlepiej gg)

~Amelia's POV~

- Chodź kochanie, samochód zaraz podjedzie. - oznajmił mi Niall. Dzisiaj wyszliśmy do kina, żeby móc odpocząć od tego całego szału, który dzieje się w okół chłopaka. Poczuć się jak normalni ludzie, przynajmniej on. Ja wolałam nie wracać jak najdłużej się da, ale nie można dostać wszystkiego czego się chce. Horan splótł nasze palce i podążyliśmy za jego ochroniarzem do tylnego wejścia, gdzie czekało już na nas auto chłopaka. Po pół godzinie żywych rozmów oraz jazdy samochodem dojechaliśmy do mojego domu.
- Czas się zbierać. - Powiedziałam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym ciebie ze sobą zabrać, ale tylko byś mnie rozpraszała w studio - zaśmiałam się razem z Farbowanym. Tak, zgadza się. One Direction pracuje już nad swoją drugą w kolejności wydania płytą. Teraz mają ostatni czas na jakieś wygłupy przed ostrym nagrywaniem.
- A co w tym dziwnego, że chce mieć całego dla siebie.... i reszty twoich fanek - dodałam z uśmiechem. Wyszliśmy z auta i poszliśmy pod drzwi. - ughh... będę tęsknić. - zarzuciłam ręce na szyję Nialla, uśmiechnął się po czym wpił w moje wargi. Był to delikatny, kochający pocałunek. Na pewno byłby dłuższy, gdyby moja mama nie weszła nam w drogę.
- Amelia, kochanie, wejdź już do środka. Jest zimno i ciemno, i nie wiadomo kto się włóczy nocą. - Powiedziała kochającym głosem, ale tylko ja wiedziałam co będzie potem. Tylko nie to. Nie dzisiaj. Pożegnałam się uśmiechem z chłopakiem i weszłam do środka.
- Co to miało być gówniaro! Wychodzisz sobie z domu, nie mówiąc co się z tobą dzieje! - O nie. Jeszcze stare się nie wyleczyły. - Nie waż się spotykać z tym chłopakiem! Sprowadza cię na złą drogę! Miałaś się uczyć! Myślisz, suko, że będziemy ciebie utrzymywać do końca swoich dni?! To grubo się mylisz! - znów to robi. Wydziera się na mnie. Ból. Strach. Nic nie zrobię na to. - Jak ty dziwko ważysz się mnie nie słuchać?! Dostanie ci się za to! - Jest naćpana. Nic z tego jutro nie będzie pamiętać. Dostałam. Kolejny piekący policzek, który później będzie trzeba zakryć. Nie wytrzymam tego już dłużej. Od pięciu lat, od śmierci ojca taka jest. Czy ja tego chciałam? Nigdy! Ale nie mam wyjścia. To wciąż moja matka. Ale cały czas będą pojawiać się tylko nowe rany, a jedynym ich uśmierzeniem jest żyletka, która nigdy mnie nie zawiedzie.

~Andy's POV~

- Co chciałaś mi powiedzieć? - spytał. Nie da się takich wieści w szybki sposób oznajmić!
- Ym... m-muszę się czegoś napić. - Wstałam szybko z pokoju i lekko się potykając skierowałam się w stronę kuchni. Po chwili stałam przy lodówce i wyciągnęłam z niej sok pomarańczowy. Wskoczyłam na blat i odkręciłam kurek. Wypiłam kilka łyków i położyłam karton obok siebie. Usłyszałam kroki i po kilku sekundach Harry stał między moimi nogami i w księżycowym świetle patrzył na mnie.
- Teraz możesz przestać to odkładać i po prostu to z siebie wyrzucić - Spojrzał głęboko w moje oczy. Czemu on musi być taki przenikliwy? Popatrzyłam w dół na swoje stopy i zamarłam. Harry złapał mnie za podbródek i uśmiechnął się. - Czego nie chcesz mi powiedzieć? Uwierz zniosę wszystko. - wyszeptał ostatnie tuż przy moich ustach po czym pocałował mnie delikatnie. Uśmiechnęłam się smutno po rozłączeniu naszych warg. - Jesteś w ciąży? Dlatego jesteś taka zmęczona cały czas? Tego nie chcesz powiedzieć? - Otworzyłam szeroko oczy na jego słowa. - Poradzimy sobie ze wszystkim nie martw się. Obydwoje mamy dużo pieniędzy, więc dziecko będzie miało dogodne żucie, a trasy i wolne spróbujemy układać zgodnie z naszym czasem wolnym, żeby jak najrzadziej dawać dziecko opiekunce i.... - przerwałam chłopakowi zanim, by dokończył.
- HARRY! - krzyknęłam - nie jestem w ciąży, dobrze? To jest coś o wiele gorszego niż nieślubne dziecko. Ja... - wzięłam głęboki oddech. Żyje się tylko raz. - Muszę się przenieść do L.A.

~Zayn's POV~


- Nie złapiesz mnie! - krzyknęła Christy po czym zaczęła słodko chichotać. Właśnie mija kilka godzin od mojej propozycji małżeństwa do C. Kiedy odpowiedziała na to ważne pytanie "tak" stałem się najszczęśliwszym facetem na świecie. Teraz miałem wszystko i świat stał przede mną otworem. Kochającą rodzinę, przyjaciół i narzeczoną. Wymarzoną pracę, która mi jak na razie wychodzi jak najlepiej. Czego tu chcieć więcej?
- Nie wydaje mi się skoro właśnie to robię! - odpowiedziałem, po czym chwyciłem dziewczynę za rękę zachwialiśmy się lekko po czym upadliśmy. Blondynka podniosła głowę z mojej klatki piersiowej po czym z uśmiechem mnie pocałowała. I tak do końca świata.
 - I co teraz zrobisz, skoro mnie masz? - spytała najsłodziej jak potrafiła i przesunęła palcem po moim  torsie.
- A co byś chciała? - zapytałem niskim głosem. Zawsze reagowała tak samo co mi się podobało. Zagryzła lekko wargę i posłała mi jedno z tych spojrzeń, którym nie da się odmówić. Po stanięciu na nogi chciałem pójść do hotelu, ale dziewczyna pokazała ręką na ocean. To będzie zabawa. 


~Andy's POV~

- Aha. - powiedział Harry. Po chwili namysłu dodał. - kiedy wyjeżdżasz? - Uśmiechnął się do mnie i zaczął gładzić ramiona.
- Jutro o dziesiątej muszę być już na lotnisku.- mówię z wytchnieniem. - Nie chcę jechać - złamał mi się głos. Położyłam głowę na ramieniu Stylesa. - Całe życie z daleka od siebie? Wiesz ilu procentowi par udaje się związek na odległość? Dwadzieścia procent! Na razie się tylko spakowałam, a już za tobą tęsknie... - samotna łza spłynęła mi po policzku.
- Ej ej ej! Ands, mamy jeszcze całą noc przed sobą! Wyjeżdżasz dopiero późnym rankiem, a teraz - zaczął mówić szeptem - możemy sprawić, żeby nie zapomnieć tej nocy. - Uśmiechnął się chytrze, a ja odpowiedziałam tym samym. Zbliżyliśmy nasze twarze do siebie. Po chwili usta lekko się musnęły i zetknęły się w kochającym pocałunku. Bez pytania język Harry'ego wszedł do moich ust i zaczął penetrować jego wnętrze. Jego ręce powędrowały na mój tyłek po czym lekko go ścisnął, przez co jęknęłam i swoją dolna partię przycisnęłam do tworzącego się namiotu w spodniach chłopaka. Żeby było nam wygodniej podniósł mnie z tył, a ja oplotłam nogami jego tułów. Szybko zaniósł nas do sypialni i położył mnie na łóżku. Wspiął się na mnie i połączył ponownie nasze usta w coraz gorliwszym pocałunku. Drżącymi palcami rozpięłam swoją koszule i lekko dysząc obróciłam nas tak, że teraz ja byłam na górze. Rzuciłam górną część chłopaka na rosnący stosik naszych ubrań. Przeniosłam pocałunki i co chwilę przyciskając moją kobiecą część do krocza loczka zaczęłam ssać jego delikatny punkt. Lekko zasysałam i gryzłam dopóki fioletowa plamka nie powstała w koncie jego ucha. Lekko pocałowałam podrażnione miejsce i zaczęłam drogę pocałunkami w dół ciała Harry'ego.
- Andy! - jęczał. Doszłam do dolnej partii. Zsunęłam z niego spodnie oraz skarpetki i rzuciłam na podłogę. Pocałowałam dość duże wybrzuszenie w czarnych bokserkach chłopaka. Podniosłam się do góry i mocno pocałowałam usta chłopaka, wypychając biodra do przodu. Jedną ręką zaczęłam bawić się lokami Hazzy, a drugą ściskałam i gładziłam przyrodzenie Stylesa. - Pro-oszę - wysapał. Wiedziałam dokładnie do czego zmierzał, więc zeszłam z łóżka i pociągnęłam go na brzeg. Ściągnęłam spodnie, żeby nie musieć potem się z nimi mocować i klęknęłam przed chłopakiem. Ściągnęłam jego bieliznę, przez został już całkiem nagi. Wiedząc, że nie wstydzi się będą w takim "stroju" zaczęła lekko jeździć ręką po jego długości, która powiem była dużych rozmiarów. Jego płytki oddech stał się głośniejszy, a ręka powędrowała w moje włosy i zaczęła się nimi bawić. Uśmiechnęłam się wiedzą, jak na jego działam. Wzięłam męskość w rękę i owinęłam swoimi ustami. Zaczął twardnieć jeszcze bardziej. Lekko przygryzłam końcówkę, po czym przejechałam po niej mokrym językiem. Wzięłam więcej do buzi, aż w końcu cały był w niej. Poruszałam swoją głową w przód oraz tył dając mu tym więcej przyjemności. Zassałam lekko i przejechałam znów językiem. - Za-zaraz dojdę - wydyszał. Po kilku ruchach doszedł w moich ustach, na co wszystko połknęłam. Usiadłam na materacu, opierając głowę o zagłówek. Po kilku minutach Harry uspokoił się już po swoim orgaźmie i "wspiął" się na mnie.
- Wiesz... Lubię cię w czerwonej bieliźnie,ale... - odpiął mi stanik po czym szepnął - wolę cię bez niej. - zachichotałam i położyłam się pod nim. Po chwili nie miałam swoich majtek. Całowaliśmy się tak, jakby nie było jutra. Przejechał palcami po moim boku i zostawił je na mojej strefie intymnej. Zaczął robić kółka przy moim wejściu, po czym włożył dwa palce we mnie i zaczął nimi ruszać. Na początku wolno, ale gdy zobaczył, że już się przyzwyczaiłam do tego uczucia zaczął nimi ruszać coraz szybciej.
- Uh... Ha-Harry szybciej! - Zamiast mnie posłuchać wyjął palce po czym je oblizał.
- Chce ciebie tylko skosztować, nie martw się - posłał mi jeden ze swoich uśmiechów, na co znów jęknęłam. Pocałował mnie między piersiami, po czym zaczął je ugniatać, a ustami schodził na dół. W końcu dotarł do mojej kobiecości zaczął ją całował przy samym wejściu. Podniósł moje nogi i położył je sobie na barkach, by być bliżej mnie. Szybko wkładał i wykładał język ze mnie, a moje ścianki zaciskały się wokół niego coraz mocniej. Po kilku minutach tych słodkich tortów doszłam wprost dla Loczka, który zlizywał później resztę moich soków. Puścił moje nogi bym mogła się uspokoić. Popatrzyłam na jego kochające oczy i za chwilę delikatnie go pocałowałam.
- Co wolisz.. - spytałam szeptem - delikatnie czy ostro? - uśmiechnęłam się chytrze. - bo ja wybieram drugą opcję. - powiedziałam głębokim głosem tuż przy jego ruchu, na co wypchnął biodra do przodu. - Nie możesz się doczekać? To może...
- Och błagam Andrea po prostu zacznij! To tortury! - zaśmiałam się głośno, ale zgodziłam się z osiemnastolatkiem. Usiadłam na nim okrakiem i znów się drażniłam poruszając w przód i w tył. - Uhhhhh - długi i głośny jęk wyrwał się z jego ust, tak samo jak z moich łącząc się wspólnie w powietrzu. Nie mogąc już wytrzymać obrócił nas, że byłam na dole i zaczął się we mnie poruszać doprowadzając mnie do szaleństwa.
- Harry! - Krzyknęłam tak, że na pewno sąsiedzi nawet, jeśli nie znali imienia mojego chłopaka, teraz już na pewno wiedzą kim jest. Poruszał się co raz szybciej, aż w końcu doszliśmy w tym samym czasie, gdy chłopak wciąż był we mnie. Lokowany położył się obok mnie i objął ramieniem. Wtuliłam się w niego i gdy już zasypiałam usłyszałam jeszcze ciche "kocham cię".

*Następny dzień, lotnisko Heathrow*

- Więc to już koniec. - Powiedział Harry, kiedy wywołano mój lot. Uśmiechnęłam się smutno do niego i po chwili chłopak przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej i mocno przytulił. Dzisiejszego ranka obudziłam się przez Harry'ego, który przypomniał mi o wylocie. Wyszłam naga z łóżka i założyłam koszulkę zielonookiego, by nie chodzić naga po domu. Zrobiliśmy wspólne śniadanie i po ubraniu się w czarne legginsy, szarą koszulkę na ramiączkach sięgającą ponad wcięcie w talii oraz czarne japonki. Nie malowałam się z racji tego, że będę długo lecieć. Nałożyłam na nos okulary i włosy związałam włosy w wysokiego koczka. Podniosłam wzrok na Stylesa i wpiłam się w jego usta. Będzie mi tego brakowało. Szybko odwzajemnił pocałunek. Poczułam światła fleszów na nas, ale miałam to gdzieś. Teraz to był ostatni raz na długi czas kiedy będę mogła pocałować mojego chłopaka i nie mam zamiaru z tego rezygnować.
- Prosimy tych, którzy lecą do Los Angeles w stanie California o skierowanie się do wejścia numer 27 - powiedziała kobieta w głośnikach. Na ten dźwięk oderwaliśmy się od siebie z Harry i ostatni raz przytuliliśmy.
- zawsze będę cię kochać, nie ważne co się stanie - powiedział. - Wiem, że to może dla ciebie nie być romantyczne, ale uwierz mi planowałem to zupełnie inaczej. - wyciągnął małe czerwone pudełeczko w kształcie serca. Oczy zaszły mi łzami, przez co nic nie widziałam.
- Może nie jesteśmy razem długo, ale ja kocham cię od dwóch lat i nie zamierzam ciebie nigdy opuścić. - Powiedział, a ja nie wiedziałam jak na to wszystko zareagować. Nie schylił się, nie chcąc wzbudzić zbyt dużego zainteresowania. Wzięłam pudełko do rąk i schowałam je do kieszeni. Mój uśmiech zdradził moją odpowiedź, na co Harry wziął mnie za biodra i zaczął całować jak najmocniej się dało. Oderwaliśmy się od siebie i poszliśmy w stronę wejścia do samolotu. Harry niósł jedyna torbę, która mi została, bo reszta już była w drodze do mojego nowego domu przy nabrzeżu. Postawił ja na taśmę i przytuliliśmy się ostatni raz i kompletnie rozklejona poszłam w stronę odprawy. Sprawdzili mi bilety i po pół godzinie siedzenia w pierwszej klasie wzbiliśmy się w powietrze i lecieliśmy ku innemu kontynentowi...


*12godzin później, podjazd w nowym domu*


Miałam godzinną drzemkę, aż ktoś postanowił mnie obudzić, dzwoniąc do mnie. Wstałam z mojej nowej kanapy i poszłam do kuchni, gdzie zostawiłam telefon, by się naładował.
- Jakim ty jesteś człowiekiem, że śmiesz mnie budzić o tej godzinie?! - krzyknęłam zaspana do telefonu. Pomimo, że wyleciałam dwanaście godzin temu z Londynu, to tutaj jest taki sam czas jakbym właśnie wylatywała. Co za tym idzie jest właśnie dziesiąta rano.

- powinnaś się zacząć przyzwyczajać! Tutaj inny czas jest - powiedział przez śmiech Justin. Jak ja kiedyś zabije tego gnoma, to się nie pozbiera. - Słuchaj, bo jest taka sprawa. Wyjdź przed dom - lekko zdziwiona zaczęłam się kierować w stronę wyjścia z domu. Nie przebrałam się po tym jak weszłam pierwszy raz do domu, bo byłam zbyt zmęczona długim lotem. Muszę powiedzieć, że zrobił on na mnie ogromne wrażenie, chociaż mówiłam Jennie, żeby załatwiła skromny domek nad nabrzeżem ta i tak postawiła na swoje i jedyne co zrobiła o co prosiłam, to to że mam dom nad oceanem. Założyłam znów okulary przeciwsłoneczne i, po zabraniu kluczy, wyszłam przed dom. Rozglądnęłam się i ujrzałam Justina opierającego się o maskę samochodu, a przy nim stała Selena. Uśmiech od razu wkradł się na moje usta, gdy ich zauważyłam. Przez to od razu przypomniałam sobie o Harrym, którego zostawiłam w Europie. Automatycznie spojrzałam na mój serdeczny palec prawej ręki, na którym zauważyłam dwa prześliczne pierścionki, jeden od matki, a drugi od Harry'ego. Powinnam schować ten z niebieskim brylantem, by go nie zgubić i nie zniszczyć tak, że moje dzieci to dostaną. Pisnęłam głośno i pobiegłam do chłopaka.
- Justin! - skoczyłam na niego rozbawiając tę dwójkę. Owinęłam nogami jego pas i się przytuliłam. Po chwili zeszłam z niego i przywitałam się już normalnie. Był ubrany w koszulę w kratę bez rękawów, czarne, luźne spodnie, biały V-neck oraz czarne Supry.
- Hej - powiedział ze śmiechem - przytyłaś, trudniej ciebie trzymać. - Otworzyłam usta i walnęłam chłopaka mocno w ramię. Ten udał, że mocno go zabolało i zaczął masować.
- Wredota! - krzyknęłam. - Jeju jak ja za tobą tęskniłam! Przynajmniej jakaś dobra rzecz wynika z tego przyjazdu.
- Ja też! Tak dużo się działo, a nie było czasu by opowiedzieć! - zaczął, ale Selena odchrząknęła. Jest ubrana w dżinsową koszulę, t-shirt z uśmiechem, czarne jeansy oraz czarne vansy. Włosy miała związane w koński ogon.
- Cześć jestem Selena, miło cię w końcu poznać! Justin tyle o tobie opowiadał! - zaśmiałyśmy się razem. Poczułam, że ktoś nas podgląda, więc zaproponowałam, żeby Justin wprowadził auto do garażu, a my pójdziemy już przez środek na plaże. Dałam chłopakowi dodatkowe klucze, które od razu wpiął do swojego pliku. Przeszłyśmy przez dość spory salon. Ma wysoki sufit, lekko zawijane schody, obok których znajdują się dwa fotele i mały stolik, a obok nich jest tylne wyjście, zaraz po przeciwnej stronie jest kanapa, fotel oraz dwie pufy, a obok nich kominek nad którym wisi telewizor. wyszłyśmy na zewnątrz. Po naszej prawej stronie stał zestaw wypoczynkowy, a po lewej zestaw o grilowania oraz stół na dziesięć osób. Usiadłyśmy na jednej z kanap, które znajdowały się na patio i rozmawiając patrzyłyśmy na ocean. Po chwili przyszedł Justin i zaczęliśmy naszą rozmowę i po około dwóch godzinach zdecydowaliśmy, że spotkamy się pod klubem 21 o dwudziestej na drinka i tam dokończymy. Odprowadziłam swoich gości i padłam z książką na kanapę w salonie i zaczęłam czytać "Miasto Kości".  Zanim się obejrzałam powinnam się już zbierać, więc podniosłam się i ruszyłam schodami na górę do jednej z sypialni, która się tam mieści. Była ona głównie biała z elementami czarnego i czerwonego. Przy łóżku były dwie pary drzwi, do łazienki oraz garderoby, w której były już wszystkie moje rzeczy. Na przeciwko łóżka było duże okno, które dawało widok na ocean. Obok niego wisiał duży telewizor, a pod nim dwie półki. Przeszłam przez pokój do garderoby i zaczęłam szukać odpowiedniego stroju na dzisiaj. Na czarny stanik nałożyłam koronkową koszulkę, do niej długą spódnice o kolorze łososia. Dobrałam do tego beżową torebkę oraz czarne baleriny, jako że będę jechać autem. Poszłam do łazienki by nałożyć makijarz oraz upięłam włosy w koczka i wpięłam w nie sztuczny, różowy kwiat. Gdy już byłam gotowa zeszłam na dół i spakowałam błyszczyk, potrzebne dokumenty oraz klucze do torebki i wyszłam na dwór. Po zamknięciu drzwi weszłam do garażu i do mojego nowego auta jako, że stare musiałam zostawić w Anglii. Wyjechałam i zamknęłam garaż i już byłam w drodze do "21". Dojechałam tam po dziesięciu minutach i zaparkowałam pod klubem. Podeszłam do baru i przywitałam się ze znajomymi. Usiadłam na krześle i zaczęliśmy znów rozmowę.
- Więc Andy, wcześniej się nie spytałem, ale powiedz mi.... cóż to za pierścionek śliczny, który nosisz? - zapytał Justin, a ja się od razu uśmiechnęłam. Podniosłam rękę i pokazałam, już jeden, pierścionek na moim palcu.
- Mówisz o tym? - spytałam, a obydwoje pokiwali głowami. - Cóż, można powiedzieć, że między mną a Harrym zrobiło się dość poważnie i ten pierścionek. - podniosłam drugą rękę, która wskazała pierścionek. - wskazuje, że nie będę Panną jakoś długo bardzo. - uśmiechnęłam się i lekko zaśmiałam. Selena zaczęła piszczeć i zeszła z siedzenia by mnie uścisnąć. Po chwili Justin zrobił to samo jak szatynka. Zaczęliśmy rozmawiać o tym jak to się stało i tak dalej, Selena była zawiedziona, ale Justin  stwierdził, że to było na swój sposób romantyczne. Popatrzyłam na godzinę i zobaczyłam, że jest już dość późno i pora się zbierać. Pożegnałam się buziakiem w policzek z parą i wyszłam z baru. Weszłam do auta i zaczęłam jechać. Cały ten dzień był jedną wielką zagadką, ale i tak zaliczam go do udanych. Nie wiem co sądzić o tym, że jestem narzeczoną Harry'ego Stylesa. Na pewno nie chcę tego na razie wyjawiać, jeśli zaczną się plotki to na nie odpowiem, ale nie chcę niczego pośpieszać. Stanęłam na światłach. Telefon zaczął mi dzwonić, więc zaczęłam go szukać w torebce.
- Halo? - spytałam.
- Andy? - spytał Harry. - dlaczego nie zadzwoniłaś? Martwiłem się.
- O Boże! Kompletnie o tym zapomniałam! Przepraszam bardzo kochanie - zapaliło się zielone światło, więc zaczęłam jechać. W pewnej chwili, jak byłam na środku skrzyżowania usłyszałam dźwięk palącej się gumy. Obróciłam głowę w prawo i zobaczyłam auto jadące we mnie z zawrotną prędkością.
- Halo? Andy? Jesteś tam?
- Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać - po ostatnim słowie usłyszałam głośny huk i poczułam ostry ból przeszywający całe moje ciało.
__________________________________________________________________________

Witam wszystkich! Jak wiecie nie dodawałam, bo nie było zbyt łatwo, jeszcze dochodziły zakazy na komputer, ale i tak mocno przepraszam za nie dodawanie!

Jak myślicie co się stanie dalej? :D

Bardzo proszę o komentarze, bo to one motywują człowieka, żeby jak najszybciej dodać rozdział :)

Kocham was bardzo mocno xxx

ps.: Jak wam się podoba Diana? MEEEEGA! *___*
http://www.youtube.com/watch?v=kfaWAfV-ZFc

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 45


Samantha Clark (19 lat)

Miła i zadbana, która studiuje prawo razem z Christiną Tornwall. Nie może zwieść cię jej porządny wygląd, ciągle imprezuje. Jej rodzice to jedni z największych biznesmanów w Anglii, przez co nie mają tak dużo czasu na opiekę nad dziewczyną, nigdy nie wiedzą, kiedy pijana wraca do domu lub jakiś chłopak wchodzi do jej pokoju i robią "bóg wie co". Ale czy przez to, co się dzieje z ich córką, będą mniej pracować i więcej czasu poświęcać właśni jej?









~Andy's POV~

- Jak myślisz co z tego wyjdzie? - pytam się Harry'ego. Siedzimy razem na łóżku i rozmyślamy. Po tym jak wróciłam z mojego spotkania z Perrie przywitałam się ze wszystkimi i razem z chłopakiem udaliśmy się do naszego pokoju.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że Zayn postąpi słusznie i wszystko się dobrze ułoży.
- Tak jak z nami - uśmiechnęłam się do loczka i spojrzałam mu w oczy. Pochylił się i musnął moje usta.
- Po trudnościach, tak jak z nami - wyszeptał.

~ Zayn's POV~

Otworzyłem szeroko oczy. Ona chce zerwać ze mną? Przecież to ja wszystko zrobiłem, żeby ze mną była. Widziałem, że mnie pragnie. Chociaż. Dobrze, że Perrie też tak stwierdziła. Przynajmniej wtedy mam małą szansę na przyjaźń.
- Widzę, że się zgadzamy w tej kwestii, tylko ja wiem dlaczego ja chcę zerwać, a ty wiesz co mam na myśli? - pyta, a ja kręcę przecząca głową.  Odebrało mi mowę. - Dobrze - wzięła głęboki wdech - wiem o Christy. Tylko nie rozumiem czemu w ogóle się ze mną związałeś skoro masz teraz poważny związek. Do jasnej cholery mieszkasz z nią! a wiesz od kogo się dowiedziałam? Od Andy! Jak mogłeś być tak głupi?! - robi krótką pauzę, ale po chwili zadaje mi pytanie, na które bałem się odpowiedzieć. - powiedz czemu? Co się takiego stało, że aż tak bardzo chciałeś zdradzić dziewczynę, którą kochasz?

~Perrie's POV~
- Ponieważ się bałem! Ok?! - wykrzykuje. wow. Tego się nie spodziewałam. - To jest mój pierwszy poważny związek. Nigdy czegoś takiego nie czułem i bałem się... bałem się... - przez chwilę nie potrafił dokładnie zdecydować się co powiedzieć, ale znalazł odpowiednie słowa. - chciałem mieć pewność. Pewność, że dobrze jeśli... jeśli się...
- No wyduś to w końcu!
- Chciałem jej się oświadczyć. Gdy byłem z tobą wciąż myślałem o niej, dlatego teraz wiem. Wiem co muszę zrobić. Już widzę nas w przyszłości z gromadką dzieci. Kocham ją. - to mnie zabolało. Jednak nie tak mocno jak się spodziewałam. - Dzisiaj miałem zamiar wybrać pierścionek, a jutro na kolacji to zrobić. Pomożesz mi? Kompletnie się na tym nie znam.
- cóż. Jako twoja przyjaciółka nie mam chyba innego wyboru prawda?
- O Boże, nawet nie wiem jak bardzo jestem ci wdzięczny! - przytulił mnie, a ja się zaśmiałam.
- dobra kochasiu. Najpierw Apart potem Chanel, Louis Vuitton, a na sam koniec Tiffany. W drogę!


- Jak to możliwe, że przeszliśmy już tyle sklepów, a tobie nadal się nic nie spodobało? - spytał Zayn po wyjściu z LV.
- Może dlatego, że na razie nic nie krzyczało WOW muszę powiedzieć tak?! - spytałam. - Czy na prawdę chciałbyś pójść do niej z wybranym jakimkolwiek pierścionkiem i oświadczyć się w KFC? Gdybym była na jej miejscu od razu bym się wyśmiała.
- No dobrze.... może masz racje...
- Poprawka, na pewno mam racje! - uśmiechnęłam się zwycięsko. Chodziliśmy po różnych sklepach z biżuterią już od trzech godzin, a na razie nie znaleźliśmy żadnego pierścionka chociażby godnego uwagi.
- Dobra. Ja już jestem zmęczony jeśli w Tiffanym nic nie znajdziemy oddam jej pierścionek zaręczynowy mojej matki!
- Boże jesteś niemożliwy! Każda dziewczyna zasługuje na coś szczególnego, a teraz z twoimi zarobkami musisz jej dać najlepszy pierścionek świata!
- Ugh... nienawidzę, gdy masz rację! Ale zrobimy sobie przynajmniej przerwę prawda?
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - dygnęłam przed nim, jak te wszystkie kobiety w starych czasach przez co obydwoje się zaśmialiśmy. - Chodź już bo zaraz nam wszystkie wykupią!

Przez kolejne pół godziny chodziliśmy po całym wielkim sklepie i próbowaliśmy znaleźć jak najlepszy pierścionek nie patrząc nawet na cenę, aż w końcu zauważyłam na środku jednej z gablotek najśliczniejszy pierścień jaki w swoim całym życiu widziałam. Miał czworokątny kształt oraz cały był z małych diamentów, oprócz jednego, wielkiego o kształcie koła. Szybko do niego podeszłam i zawołałam do siebie Zayna.
- Ten! - krzyknęłam, gdy mógł już mnie usłyszeć. Poprosiliśmy ekspedientkę, aby wyciągnęła nam go. Przyjrzeliśmy się mu z każdej strony.
- Masz rację, jest idealny. - powiedział, a ja wyszczerzyłam na to zęby. - poprosimy spakować go do pudełeczka, bierzemy.
- Wie pan ile on kosztuje? 5.000 funtów. Dlatego właśnie leży on tutaj od dłuższego czasu.
- Proszę pani, dla mnie to nie problem. Bardzo proszę o zapakowanie go do pudełka zaręczynowego, dziękuje. - zaśmiałam się. Widocznie pani już wkurzyła Zayna, co jest bardzo trudne. Chociaż. Czemu się dziwić? Jak ona nie wie kim on jest, wygląd każdego może bardzo zmylić. Po dziesięciu minutach załatwiliśmy wszystko i poszliśmy w kierunku Starbucks'a. Podeszliśmy do lady i ja zamówiłam waniliowe, mleczne Frapuccino, a Zayn zwykłą kawę. Razem ze swoimi kubkami usiedliśmy przy stoliku.
- Więc... -zaczęłam - jak zamierzasz to zrobić?
- Ale o co ci chodzi?
- Oj nie zgrywaj głupiego Zayn! Jak chcesz się oświadczyć? - spytałam się, chyba trochę za głośno, bo parę osób odwróciło się w naszą stronę.
- Już zamówiłem lot do Monte Carlo, tam zamierzam załatwić wszystko i mam nadzieję, że wyjdzie romantycznie. Resztę opowiem ci po powrocie.
-No weź! Nie opowiesz całego planu? - zrobiłam smutną minę.
- Nie. Mogę tylko powiedzieć, że będzie romantycznie. Tylko mam nadzieję, że się uda...
- Na pewno ci się uda! w końcu jesteś Zayn Malik, bożyszcze nastolatek, należysz do One Direction! - zaśmialiśmy się obydwoje na mój dobór słów. Po kilku minutach zaczęliśmy się zbierać i obydwoje rozeszliśmy się w swoje strony.

~Christy's POV~

- Nie wiem Sammy, on ostatnio dziwnie się zachowuje. Jakoś zawsze nie pisał tak często, raczej się spotykaliśmy, prawda? A teraz? Nic, tylko sms-y. Wymiguje się od spotkań lub mówi, że ma próbę, chociaż wiem, że jej nie ma, bo akurat wtedy Andy spotyka się z Harrym. Co ja mam zrobić? - spytałam się Sam, gdy wychodziłyśmy z uczelni po skończeniu zajęć. Ma akurat na sobie szary sweterek z długimi rękawami oraz czarnymi zakończeniami. Do tego dopasowana czarnaobcisła spódniczka lekko za połowę uda, do tego założyła tego samego koloru cienkie rajstopy oraz czarne lity. Rękawy od swetra ma lekko podwinięte. Włosy splecione z tyłu w prostego koka, ale makijaż dość wyrazisty. Usta umalowane krwistą szminką, a oczy podkreślone eyelinerem oraz tuszem do rzęs. Ja natomiast ubrana jestem dużo subtelniej. Mam na sobie jasny kremowy sweterek z koronką pod szyją oraz zwiewną krótką spódniczkę w kwiaty. Do tego brązowe rajstopy w kropki, a także takie same lity, które mają koronkę, taką samą jak w swetrze, przy kostkach. Włosy splotłam w warkocz, który opadał mi na lewe ramię. Wracając. Zayn ostatnimi czasy wciąż mnie okłamuje i już nie wiem co robić.
- Jak myślisz, znalazł sobie kogoś innego i chce ze mną zerwać? Jezu błagam, żeby to nie było to! Serce rozpadłoby mi się na miliardy kawałeczków.
- Przestań! Błagam! Nigdy się coś takiego nie zdaży, to nie jest możliwe. Kochacie się prawda? Przecież to fizycznie nie możliwe, żeby nagle tak poważny związek się po prostu rozpadł. Po za tym...
- No co? - spytałam, gdy nagle przestała mówić.
- Odwróć się, a zobaczysz. - zrobiłam to co mi kazała i ujrzałam małą limuzyną, a obok niej postarzałego kierowcę, który trzymał kartkę z moim imieniem oraz nazwiskiem, lekko się zdzwiłam i spoglądnęłam kątem oka na Sam. Popchnęła mnie w tamtą stronę, pożegnałyśmy się i już byłam obok mężczyzny w garniturze.
- Ym... przepraszam, ale o co chodzi?
- Panienka Tornwall? - kiwnęłam głową na co on kontynuował - Pan Malik prosił, abym podwiózł panią na miejsce, proszę wejść i ruszamy. Zaśmiałam się na to co on wyprawia. Jak sę tak trudzi to pewnie nie zerwie. Podpowiada mi podświadmość. Miejmy tylko nadzieję, że nic takiego się nie zdarzy. Weszłam niepewnie do środka auta i czekałam.

Po dwudziestu minutach zatrzymaliśmy się. Drzwi się otworzyły zauważyłam, że jestem... na lotnisku. Co ten chłopak znów wymyślił? Wysiadłam kompletnie z maszyny i zauważyłam mojego chłopaka. Uśmiechnęłam się do niego i szybko podbiegłam.
- Zayn o co chodzi w tym wszystkim? - spytałam.
- Zaufaj mi wszystko będzie tego warte, teraz musimy wsiąść do samolotu i lecieć - powiedział, jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. Zaczęliśmy szybko przemierzać lotnisko, by znaleźć odrzutowiec. Prywatny. Co u licha się tu dzieje?!
- Powiedz mi chociaż gdzie lecimy!

- Do Monte Carlo, a teraz chodź bo nie zdążymy. - I tak właśnie zostałam porwana przez swojego chłopaka, jeśli można to tak powiedzieć. Chociaż nie mogę powiedzieć, że nie jestem szczęśliwa. Bo to by było kłamstwo na całej linii.

Właśnie dojechaliśmy do hotelu. Jakie to wielkie! Nigdy czegoś takiego nie widziałam! Tylko nie rozumiem, czemu Zayn się tak mocno stara? Przecież nie musieliśmy teraz nigdzie wyjeżdżać. Boję się, że ma zamiar teraz być słodki, żebym tak mocno nie cierpiała, ale jeśli to zrobi... Moje życie po prostu straci sens. Weszliśmy do środka hotelu De Paris i rozejrzałam się po głównym holu. (jak wejdziecie w ten link będziecie mogli przejść się jakby po tym holu) Jest śliczny! Wszystko dokładnie dopracowane, a każdy najmniejszy element pasuje do drugiego. Hol jest głównie w barwach złoto-kremowo-ciemnych. Na środku stoi wielki stół a na nim bukiet różowych kwiatów w wazonie, lustra na ścianach stwarzają szerszą przestrzeń. Na bokach stoją różne, kanapy lub krzesła przy stołach na spotkania biznesowe. Na pewno jest tutaj gdzieś kawiarnia właśnie na takie przypadki. Idziemy do recepcji, która znajduje się, można tak powiedzieć, w ukryciu obok kamiennych, białych schodów oraz dużych, obłożonych lustrami kolumn. Cała jest z ciemnego drewna, a nad nią widzą kryształowe żyrandole.
- Dzień Dobry, pokój na nazwisko Malik. - powiedział Zayn, gdy mi nadal brakowało tchu, z uwagi na piękno tego miejsca. Mężczyzna od razu podniósł wzrok i przeprosił rozmówcę, żeby móc nas obsłużyć. Po kilku minutach, po załatwieniu wszystkich formalności udaliśmy się schodami do windy, która (och jakżeby inaczej) była obłożona lustrami. Co oni z nimi mają? Jechaliśmy dosyć długo, jak później zauważyłam na ostatnie piętro. Przeszliśmy przez bogato urządzony korytarz i weszliśmy do jednego z pokojów. Wszystko w tym hotelu musiało być bogate, tak samo jak ten pokój. (podobnie jak z holem tutaj macie przestrzenne oglądanie, polecam zobaczyć). Weszliśmy do środka czarnego holu. Na razie nic nie było jakieś szczególne, dopiero, gdy przeszłam do pokoju dziennego zobaczyłam, czemu tak zwykły pokój jest w takim hotelu. Widok. To jedno słowo może opisać wszystko. On jest przepiękny! Rano, gdy się obudzę będę mogła zobaczyć jakie statki wypływają jakie odpływają, ile jest ludzi na plaży, wszystko! Najpiękniejszy widok pod słońcem. Oderwałam wzrok od lazurowej wody i przeniosłam go na wnętrze apartamentu. Tutaj były dwie dwuosobowe kanapy oraz dwa fotele, a przy nich szklany, kawowy stolik. Na przeciwko foteli został powieszony telewizor plazmowy, a pod nim jest kominek za szklaną ścianką. Przy jednym z rogów urządzone jest stanowisko pracy, a sufit nie jest zwykły, gdyż wykonano go z czarnego lustra. Po drugiej części holu rozciąga się sypialnia, za którą znajduję się garderoba. Później za otwartymi drzwiami, którymi jest jedynie parawan, znajduje się jasna łazienka, z dużą wanną, toaletką oraz dwoma zlewami. Recepcjonista już dawno poszedł, a mój Mulat dalej stał i czekał przyglądając mi się, aż coś powiem.
- I jak podoba ci się? Jak nie możemy to szybko zmienić... O nie, nie podoba ci się, że tutaj przyjechaliśmy... - mówiłby jeszcze dłużej, gdybym go nie uciszyła swoimi ustami, gdy zdał sobie sprawę co się dzieje odwzajemnił mój pocałunek.
- Jest ślicznie, tylko nie wiem... czemu to wszystko zrobiłeś? - spytałam.
- Pamiętasz co jutro jest?
- Sobota.
- A jaki dzień miesiąca?
- 21 lipca i co...
- Twoje urodziny kochanie - powiedział, gdy po chwili mocno mnie pocałował. Od razu rozpaliło się we mnie pożądanie. Odwzajemniłam pocałunek, gdy po chwili chłopak przejechał mi językiem po wardze prosząc o wejście, które ochoczo mu dałam. Nasze języki zaczęły walczyć o dominacje. Po kilku minutach, gdy już brakowało nam tchu, oderwaliśmy się od siebie. Malik się zaśmiał. - Jak mogłaś zapomnieć o własnych urodzinach? Kto tak robi?
- Och przestań! - fuknęłam z uśmiechem i walnęłam lekko jego tors - też być zapomniał, gdybyś jak ja miał teraz egzaminy końcowe oraz gdybyś się martwił o swojego chłopaka, czyli w tym przypadku o mnie.
- Czemu się martwiłaś? - zadał mi pytanie unosząc jedną brew.
 - Ponieważ.... - O M G! Ale się wkopałam! Powiedzieć mu.... nie powiedzieć? - Myślałam, że mnie zdradzasz, że chcesz ze mną zerwać i mnie już nie kochasz, czego bym nie przeżyła i najpewniej zapiłabym się na śmierć - wyrzuciłam z siebie jak najszybciej. Zayn zastygł myśląc.
- Nigdy nie mógłbym z tobą zerwać, nigdy nie mógł bym przestać ciebie kochać, ale co do jednego masz rację. Tylko dlatego, że chciałem sprawdzić, czy dobrze robię, czy dobrze zamierzam zrobić. Chciałem sprawdzić, czy oświadczenie ci się byłoby dobrym pomysłem - zastygłam w miejscu. Co? - Dlatego zacząłem niby związek z Perrie, ale gdy byłem z nią cały czas myślałem o tobie, nie mogłem przestać widzieć twoją twarz na jej, gdy się całowaliśmy miałem wrażenie, że serce mi się łamie, że to nie ty. - Przerwał na chwilę. - Dlatego się ciebie teraz pytam. - upadł na jedno kolano i z kieszeni wyciągną małe, czarne kwadratowe pudełko - Christino Rose Tornwall, wyjdziesz za mnie?

~Andy's POV~

Właśnie zrobiłam sobie i Harry'emu gorącą czekoladę. Podałam mu napój i usiadłam obok chłopaka na kanapie. Po chwili, jak się ułożyłam, wtuliłam się w jego ramie i patrzyliśmy razem w kominek.
- Boisz się przyszłości?- spytałam po kilku minutach. Byłam poddenerwowana jak zareaguję, gdy będę musiała w końcu mu powiedzieć.
- Nie - odwróciłam się do niego i spojrzałam pytającym wzrokiem. - Bo będziesz tam ty - uśmiechnął się słodko, na co odpowiedziałam tym samym.
- To słodkie co mówisz. - powiedziałam lekko smutno. Jak ja mam to zrobić? - Powiedz mi, gdyby się zdażyło coś bardzo niespodziewanego, zostałbyś ze mną? Czy gdyby sprawy się trochę skomplikowały, nie odszedłbyś? - lekko się odsunęłam i zajrzałam w jego piękne, zielone oczy pełne niepokoju.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zdenerwował się i szeroko otworzył oczy. - Nie jesteś w ciąży, prawda? - spytał. Zanim miałam szansę odpowiedzieć nagle usłyszeliśmy mój dzwoniący telefon. Zauważyłam, że to Christina, więc wolałam odebrać. Och dziękuje ci mój blondasku! Odebrałam i usłyszałam w tle łzy.
- O Boże! C! Co się stało?! - jedna myśl mi tylko przeszła przez myśli, Zayn z nią zerwał i teraz będzie to, co kiedyś się stało, gdy Trevor z nią zerwał. - Mam przyjechać?
- Nawet, gdybyś chciała to nie możesz, jestem z Zaynem w Monte Carlo i...i... - przerwała na chwile - pobieramy się! - chwila. CO?! - Wyznał mi, że mnie kocha, że nie mógłby ze mną zerwać, potem powiedział, że był z Perrie, właściwie ona wybrała pierścionek dla mnie, potem padł na jedno kolano i czy wyjdziesz za mnie, byłam w szoku, ale co mogłam powiedzieć? Kocham go nad życie, Boże rozumiesz to??? Zorganizował całą wycieczkę tylko po to, żeby oświadczyć się, no i początkowo coś tam, że niby moje urodziny.- skończyła, dzięki czemu wzięła głęboki wdech.
- O Matko! Moje gratulacje! Nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa!
- Dziękujemy! - krzyknęli naraz, a ja się zaśmiałam. - Dobra ja kończę, razem z narzeczonym idziemy na plażę świętować. - Rozłączyła się. Patrzyłam jeszcze chwilę na telefon. Szczerze, jestem bardzo szczęśliwa, że coś takiego się stało, że zadzwoniła do mnie.
- Zayn oświadczył się Christy. - powiedziałam do Harry'ego.
- To gratulacje - powiedział cichym głosem. - A teraz po tym szczęśliwym przerywniku... - serce zaczęło od razu szybciej mi bić - Co chciałaś mi powiedzieć?
________________________________________________________________________

Kto uważa, że Zayn jako dziewczyna mógłby wyrywać wielu facetów? Kocham ten teledysk!

Witam wszystkich moi kochani! Jak wiecie pewnie bardzo przepraszam, że nie było rozdziału, ale kompletnie nie miałam weny! Ale teraz mamy takie misz masz :D
MAM WIELKĄ NADZIEJĘ, ŻE WAM SIĘ SPODOBAŁO!
 Rozdział pisany przy pomocy mojej koleżanki - Ani ORAZ dzięki mojej siostrze - Paulinie (staruch jeden ;P)

KOCHAM WAS WSZYSTKICH!

PS.: Nie wiem kiedy będzie kolejny ;(
PPS.: Podoba wam się długość rozdziału? :D


JAK SĄDZICIE CO CHCE POWIEDZIEĆ ANDY?

Proszę o odpowiedzi :D



środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 44

Weszłam do środka lokalu i zaczęłam szukać wzrokiem Perrie, gdy ja zauważyłam podeszłam do blondynki.
- Hej! - powiedziała, kiedy mnie spostrzegła - O czym chciałaś porozmawiać? - spytała. Mój wyraz twarzy zmienił się natychmiastowo. Przestałam zgrywać miłą.
- Widziałam ciebie z Zaynem - powiedziałam głosem pozbawionym emocji.
- Widziałaś to? Nasz związek miał być na razie sekretem. Zayn nie chciał, żeby jego fani do mnie pisali groźby.
- Serio tak powiedział? - spytałam. Właśnie! Może ona nawet nie wie o Christy? Może gdyby Perrie z nim zerwała zielonooka oszczędziłaby cierpienia? - Musze ci coś powiedzieć...
- Oszukuje mnie prawda? - Co?! To ona o tym wie? - Mogłam się spodziewać. Tylko... ja zawsze go uwielbiałam, gdy poznałam go... to było jak marzenie na jawie. Od spotkania do spotkania zakochiwałam się w Zaynie co raz bardziej. W końcu był pierwszy pocałunek i zaczęliśmy się spotykać, nie wierzyłam w to, ale tak się stało. Ja na prawdę nie chciałam nic robić, ale tak... wyszło. - zaczęły jej powoli lecieć łzy. Próbowała je ścierać, ale nie wychodziło jej za dobrze, co raz więcej leciało.
- Posłuchaj, on od jakiegoś roku lub dwóch jest w związku z moja przyjaciółką, gdyby to nie chodziło o nią, pewnie po prostu zrobiłabym mu wykład, ale oni mieszkają razem i... ja tylko nie chcę, żeby cierpiała. Proszę zerwij z nim, albo coś. - uśmiechnęłam się ciepło.
- Chciałam to zrobić, dzisiaj mamy się spotkać na łące w parku, tam to zrobię. Tylko proszę przeproś ode mnie Christine. Nigdy nie chciałam, żeby przeze mnie zniszczył się jakiś związek, a w szczególności taki, który miał zapowiadać się na długi. Jeśli kiedykolwiek ona się o tym dowie po prostu... powiedz, że to była moja wina, że go uwiodłam i tylko chciałam go wykorzystać. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. - Posłałam jej pocieszający uśmiech i lekko pokiwałam głową - jeśli wybaczysz, muszę już iść - wstała od stolika i po chwili już jej nie było. To zapowiada się ciekawy dzień.

~Perrie's POV~

Przeszłam w pośpiechu do kuchni by wziąć jeszcze jabłko na drogę i w moim czarnym kapeluszu, tego samego koloru rurkach , koszulce z obrazkami poszłam założyć czarne trampki. Uroczyście ogłaszam, że ktoś wybiera się na pogrzeb! Własny jeśli można dodać. Nigdy nie sądziłam, że będę czegoś tak bardzo żałować, ale mój związek z Zaynem i tak nie miał przyszłości, wiedziałam to od samego początku. Pasowaliśmy do siebie, ale aż za bardzo. Przeciwieństwa się przyciągają. My byliśmy za bardzo zgodni, jakby się przypatrzeć byliśmy jedynie przyjaciółmi. Oczywiście zawsze zostanę jego wierną fanką i będę wspierać go we wszystkim co robi. Wyszłam przed dom i zakluczyłam drzwi po czym szybko udałam się w stronę parku. Wolałam przejść się teraz i przemyśleć wszystko co miałam do niego powiedzieć. Wszystko jest tak skomplikowane! Nadal go bardzo lubię. Kocham go, jak zawsze, ale nie wiem czy ta miłość jest bratersko-siostrzana czy inna. Zawsze miałam wrażenie, że to coś więcej, ale może mi się tak wydawało? Może chciałam tak myśleć? Ugh... głowa mnie zaczyna od tego boleć. Co mogę powiedzieć? Odkąd on wstąpił do mojego życia nic nie jest tak proste jakby mogło być. Weszłam na polanę, gdzie zobaczyłam już czekającego na mnie Zayna. Jak zwykle ubrał wszystko tak, by pasowało do siebie. Jak zwykle postawione na żelu włosy świetnie pasowały z kompletem ubrań jaki wybrał, czyli jasną jeansową kurtką, białym t-shirtem, ciemnymi dżinsowymi rurkami i tego samego koloru co koszulka conversami za kostkę. Lekki zarost dodawał mu tylko męskości. Spięłam się lekko na to co zobaczyłam. Czemu on jest tak cholernie seksowny?! To może być czasem na prawdę wkurzające. Podeszłam do niego i lekko się przytuliłam. Jak zwykle pachniał jak anioł. Głupia ogarnij się! Miałaś z nim zerwać, a nie rozmyślać jaki jest idealny! Racja. Muszę się ogarnąć.
- Hej... możemy usiąść? - spytałam. Zrobił lekko zdziwioną miną, ale podążył za moją prośbą i za chwile to zrobił, a ja zaraz za nim. Powiem mu to prostu z mostu. Bez zbędnych ceregieli, łatwo szybko i bezboleśnie. - Musze ci coś powiedzieć - powiedzieliśmy jednocześnie na co się zaśmialiśmy. Ty pierwszy/a!, Nie ty! - i tak śmialiśmy się przez kolejne pięć minut, aż w końcu znów powiedzieliśmy coś wspólnie, ale tego nigdy bym się nie spodziewała, że chce zrobić to samo co ja.
- Perrie/ Zayn musimy zerwać.
_______________________________________________________________________________

Witam! Sorka, że późno, ale sami wiecie jak było ;PP Mam nadzieję, że spodobał wam się nowy rozdział i chętnie go skomentujecie xdd
BARDZO przepraszam, że aż taki krótki miałam duuuuuużo pomysłów jak go rozwinąć, ale jest 20:57 a ja mam nauczyć się "Nic Dwa Razy" Szymborskiej na pamięć na jutro! Więc za to, że nie ma długiego rozdziału wińcie tylko i wyłącznie moją panią od polskiego xdd

+ taka mała informacja dla was xd : Planuję skończyć to opowiadanie do początku przyszłego roku szkolnego lub na jego początku! W przyszłym roku będę w trzeciej klasie gimnazjum i cóż... już niektórzy nauczyciele powiedzieli, że ich irytuje i będą na mnie naciskać (tak mówię o suce od matemtyki -.-)

Liczę, że spodobał wam się rozdział!

BARDZO PROSZĘ O KOMENTARZE! XDD

see ya! love ya!

@Alice1SS

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 43

- Czy to nie jest...? - zaczął Harry.
- Zabiję gnoja, ja go kurwa zabije! Nie wierzę, że mógł to jej zrobić! Przecież oni razem mieszkają! A on co? Niech tylko dostane go w ... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ Harry zatkał mi usta pocałunkiem. Automatycznie się rozluźniłam i pogłębiłam go. Odsunęliśmy się od siebie i spoglądaliśmy na siebie z ciekawością.
- Uspokoiłaś się już? - wyszeptał niskim głosem w prost w moje usta. - Nie wiemy czy to wygląda na co wygląda. Może zerwali już ze sobą? Może Zayn chciał się po tym pocieszyć? 
- Masz rację. Najlepiej jak porozmawiam na ten temat z Christiną i wszystko wyjaśnimy. - zwróciłam wzrok jeszcze raz na parę i przyglądałam się im. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę co to za dziewczyna. Perrie. Jak ona to mogła jej zrobić?! Boże! Jeśli się dowiem, że ona wie o wszystkim i jest kochanką Zayna bez konsekwencji to ją zabiję! Oczywiście zawsze bardzo lubiłam blondynkę, ale jak zadzierasz z moimi przyjaciółmi, to jest równoznaczne z tym, że zadzierasz ze mną. Zostaliśmy jeszcze chwilę pod drzewem, by mieć pewność, że Zayn nas nie zauważy i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. Po drodze próbowałam zapomnieć to co widziałam, ale nie mogłam tego zrobić. Moje myśli kręciły się tylko w okół jednej rzeczy, a właściwie osoby. Christy. Jak ona się poczuje, gdy się o wszystkim dowie? Przecież będzie załamana! Szłam z Harrym jeszcze dziesięć minut pogrążona we własnych myślach, gdy poczułam, że chłopak ciągnie mnie do tyłu. 
- Andy, przestań się tak zadręczać! Dobrze wiesz, że to nie jest nasza sprawa, przynajmniej dopóki nie dowiemy się szczegółów, a teraz proszę cię, możemy spędzić resztę dnia tak jak zaplanowaliśmy? Szczęśliwie? - spojrzał na mnie z nadzieją - Na te kilka godzin zapomnij co się zdarzyło - przybliżył swoją twarz do mojej. Pokiwałam wolno głową na zgodę - obiecujesz?
- Obiecuję. - wyszeptałam równie niskim głosem co chłopak. Po chwili nasze usta zetknęły się ze sobą. Każdy jego pocałunek odczuwałam tak, jakby był naszym pierwszym. Motyle w moim brzuchu szalały ze szczęścia. Całe ciało przebiegał dreszcz szczęścia. Zarzuciłam ręce na szyję Loczka, a dłonie wplątałam w jego kręcone włosy i lekko ciągnęłam do tyłu. Nasze usta współpracowały ze sobą idealnie. Przebiegł koniuszkiem języka po mojej dolnej wardze prosząc o dostęp, który po chwili mu dałam. Nasze języki zaczęły walkę o dominację ruszając się w niesamowitej synchronizacji. Wszystko wydawało się teraz dla mnie nierealne. Osoba, którą kochałam nad życie, właśnie mnie całowała. Nie musiałam już więcej udawać, że każdy najmniejszy dotyk Harry'ego na moim ciele mnie nie rusza. Zawsze, gdy tylko przez przypadek jego ręka musnęła mojego ramienia robiłam się cała czerwona i zawstydzałam z tego powodu. Teraz już tak nie musi być. On jest mój, a ja jego. Na zawsze. 

Weszliśmy cicho do domu bojąc się, że kogoś obudzimy. Właśnie skończyliśmy nasze małe wyjście na miasto, które trwało o wiele dłużej niż zamierzaliśmy. Gdy tylko wyszliśmy z parku poszliśmy w stronę Wesołego Miasteczka, gdzie Harry zdobył dla mnie ogromną Pandę, z niego skierowaliśmy się do pobliskiego baru, żeby coś zjeść, ale okazało się, ze akurat dzisiaj odbywa się tam dyskoteka, więc nie tylko zjedliśmy, ale wypiliśmy kilka drinków i potańczyliśmy. Jestem trochę zdziwiona, że nikt nas nie rozpoznał,  ale jednocześnie szczęśliwa, że nie musieliśmy przerywać naszego wspólnego wieczoru. Weszłam do swojego pokoju, by się szybko przebrać w czystą bieliznę i zmyć makijaż i po chwili byłam w drodze do pokoju mojego chłopaka. Nadal w to nie wierzę. Czy tylko ja jestem tak szczęśliwa z tego powodu? Zauważyłam, że Harry jest jeszcze pod prysznicem, więc ułożyłam się wygodnie w jego łóżku i wtuliłam się w poduszkę. W momencie, gdy już zasypiałam poczułam ręce owijające się w okół mojej talii. 

- Dobranoc. Kocham cię. - wyszeptał wprost do mojego ucha. Odwróciłam się w jego stronę i wtuliłam się jak najbardziej się dało.
- Też cię kocham - i tak właśnie zasnęłam. Śniąc o tym, o czym Curly zakazał mi myśleć.


Promienie słońca zaczęły przedzierać się przez szklane szyby, aż znalazły się na mojej twarzy. Poczułam rękę, która ruszała się w górę i w dół wzdłuż mojej talii. Odwróciłam się i obdarowałam Harry'ego porannym całusem. Chłopak jęknął i przeciągnął mnie na swoją klatkę piersiową. Pocałunek z pożądliwego przerodził się w o wiele bardziej czuły. Położyłam dłoń na policzku Loczka i gładziłam go kciukiem. Odsunęliśmy się powoli od siebie i otworzyliśmy oczy.
- Dzień dobry słońce - przywitał się Curly. - Jak się spało?
- O wiele lepiej, jak ty jesteś obok - uśmiechnęłam się miło - ale wiesz, że ja tego tak nie zostawię? - zaśmiał się pod nosem.
- Doskonale cię znam i nawet nie przypuszczałem, że to zostawić, ale nabierzesz lekkiego dystansu? Nie wiesz na razie niczego - Położył ręce na mojej pupie i lekko ścisnął. 
- Harry! - zaśmiałam się - prowadzimy poważną rozmowę, a ty robisz coś takiego? Wstydziłbyś się. - pokręciłam głową i chciałam z niego zejść, ale pociągnął mnie znów na łóżko i  tym razem położył się nade mną. 
- Kochanie, nie gniewaj się. - wyszeptał swoim seksownym głosem, od którego zawsze brakuje mi tlenu. - jak ma się taką kobietę w łóżku to żaden facet nie wypuści jej szybko z łóżka.  - ciągnął, a ja już nie mogłam wytrzymać i się zaśmiałam.
- Dobrze dobrze! Tylko nie kłam więcej, ok? - spytałam.
- A na jaki temat ja skłamałem? - popatrzyłam na niego jak na idiotę. - aaa. Przecież jesteś seksowna! Nawet nie waż się zaprzeczać. - powiedział szybko, gdy zauważył, że otwieram usta by coś powiedzieć. - You don't know you are beautiful! - zaśpiewał cicho po czym złączył nasze usta. Rozłączyłam nasze usta, gdyż zabrakło mi powietrza. Zrzuciłam z siebie chłopaka i spojrzałam na zegarek. Dziewiąta. Otworzyłam szeroko oczy i zeszłam z łóżka.
- Harry szykuj się! Mówiłam ci! Na dziesiątą mamy być w studio! - szybko wybiegłam z sypialni Harry'ego, by udać się do własnej. Zamknęłam drzwi na klucz i ściągnęłam bieliznę i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Szybko wybrałam ubrania, w które mam się ubrać. Owinęłam swoje włosy ręcznikiem i przebrałam się w miętowy sweterek oraz spódnicę w kwiatowy wzór do tego dobrałam brązowe, zawiązywane botki. Na nadgarstek założyłam kilka złotych bransoletek, na palec serdeczny prawej ręki włożyłam pierścionek, który dostałam od mamy. Wróciłam do łazienki i podkreśliłam swoje oczy eyelinerem, kredką do oczy oraz maskarą. Zdecydowałam, że dzisiaj nie nałożę żadnego podkładu ani korektowa, więc posmarowałam usta jedynie truskawkowym błyszczykiem. Włosy. Wzięłam suszarkę do swoich rąk i zaczęłam szybko je suszyć, tak że powstał na mojej głowie artystyczny nieład. Przełożyłam włosy na jedno ramię i wzięłam jedynie torebkę w kolorze moich butów i zeszłam na dół. Dziewiąta Dwadzieścia. Wzięłam jabłko do rąk i ruszyłam do salonu. Gdzie jest Harry? Poczekałam na niego jeszcze pięć minut i po chwili zobaczyłam jak z chodzi ze schodów. Był ubrany w szarą koszulkę, białe conversy, czarne rurki oraz tego samego koloru kurtkę. Na głowę miał założoną czapkę koloru khaki. Przywitał mnie całusem w policzek, ale szybko pociągnęłam go w stronę wyjścia, tak że zdążył wziąć jeszcze tylko klucze do auta. Wyszliśmy z domu i po chwili jechaliśmy już do studia. 



- Witamy wszystkich w radiu BBC 1! Dzisiaj naszym gościem jest Andrea Collins! Witaj! - zaczął Nick Grimshaw. Kiedy tutaj dojechaliśmy byliśmy trochę spóźnieni, ale nie wiele, więc od razu rozpoczęliśmy. 
- Hej Hej! - krzyknęłam do mikrofonu. 
- Powiedz nam, jak się czujesz z tym, że w tak strasznie krótkim czasie osiągnęłaś tak ogromny sukces?
- Jestem zszokowana. Nigdy nie spodziewałam się, że zajdę tak daleko! Mogę kolegować się z największymi gwiazdami świata, mogę spokojnie zadzwonić do Beyonce i poprosić o poradę. Takie rzeczy nie zdarzają się takim osobą jak ja. Nigdy. Ale gdybym miała wybierać między moim poprzednim życiem, a teraźniejszym na pewno wybrałabym to. Mogłam spotkać tylu wspaniałych ludzi i zawrzeć z nimi przyjaźnie dzięki temu...
- Mówiąc o przyjaźni. Dotarły ostatnio mnie słuchy, że ty oraz niejaki Pan Bieber zerwaliście, a wnioskując po wczorajszych zdjęciach jest to prawda, zgadza się?
- Można tak powiedzieć. - zaśmiałam się gładko.
- Czyli, że z Harrym, który nawiasem mówiąc jest teraz z nami w studio, nie łączy cię nic, a te pocałunki to niewinne całusy? 
- Tego nie powiedziałam! - uśmiechnęłam się mocno w stronę kamery. Czemu to musi być nagrywane? - Nie spaliłam za sobą mostów. 
- A mogłabyś nam wytłumaczyć do końca jak to się stało?
- Ja i Justin staliśmy się sobie bardzo bliscy podczas X-Factor. Od tamtego czasu nasza przyjaźń się pogłębiała. W pewnym momencie obydwoje zapragnęliśmy po prostu bliskości drugiej osoby, dlatego zaczęliśmy się spotykać. Tylko, że ja od zawsze bardzo lubiłam Harry'ego. Przed tym jak go spotkałam byłam Directioner, więc wspierałam One Direction we wszystkim. Justin wiedział o wszystkim, więc chciał, żebym spróbowała zapomnieć. Żebym nie musiała cierpieć widząc go z jakąś inną dziewczyną. W taki sposób zaczęliśmy się spotykać. Podczas naszych wakacji na Hawajach było wszystko dobrze, ale okazało się, że Justin też ma kogoś na oku, więc można powiedzieć, że się rozstaliśmy, choć tak na prawdę nigdy nie byliśmy razem. Teraz jestem z Harry'm i mam nadzieję, że będzie wszystko po naszej myśli, prawda Hazz? - spytałam się chłopaka, który na mnie spojrzał swoimi zielonymi oczami.
- Jak najbardziej księżniczko - pokazał nam wszystkim swoje słodkie dołeczki. Reszta westchnęła na to jak mnie nazwał, a ja się lekko zarumieniłam.
- To jak widać nasze Handy w końcu się ujawniło! Mówiłem wam wszystkim, że oni będą razem! Bob! dawaj mi moje dziesięć funtów! - wybuchnęłam śmiechem na to. Zakładali się czy będziemy razem? Cóż, to już mamy dwie pary. 
- Dobrze. Andy, chciałaś w naszym programie powiedzieć jakąś niespodziankę dla swoich fanów, więc powiedz. Co to jest? Umieramy z ciekawości!
- Tylko nie umierajcie! - zaśmiałam się - Więc nie wiem czy to takie ważne, przecież to tylko kolejny singiel z mojego albumu, który nazywa się "Thoughts". Piosenka będzie nazywała się "Candyman" , a teraz zagram wam jej mały kawałek, jeśli chcecie! - uśmiechnęłam się. 
- Dawaj dziewczyno! - krzykną Nicki. Po chwili przypomniałam sobie słowa, które mam zaśpiewać, wzięłam do ręki mikrofon i zaczęłam. <Włącz>


I met him out for dinner on a Friday nightHe really had me working up an appetiteHe had tattoos up and down his armThere's nothing more dangerous than a boy with charmHe's a one stop shop, makes the panties dropHe's a sweet-talkin', sugar coated candy manA sweet-talkin', sugar coated candyman
Oh yeah..
He took me to the Spider Club at Hollywood and VineWe drank champagne and we danced all nightWe shook the paparazzi for a big surprisethe gossip tonight will be tomorrow's headline
He's a one stop shop, makes my cherry popHe's a sweet-talkin', sugar coated candy manA sweet-talkin', sugar coated candyman
Se bop bopHey yeah

Zakończyłam śpiewać i dostałam gromkie brawa. Lekko się zarumieniłam. Nie jestem przyzwyczajona do ciągłych gratulacji. 
- To była chwila z muzyką! Teraz puścimy wam najnowszy hit. Call Me Maybe. Dziękuje ci Andy, byłaś wspaniała. - po chwili w głośnikach usłyszałam nową piosenkę, więc je zdjęłam i położyłam na stoliku.
- Wyszło bardzo dobrze, a teraz się z wami żegna, bo mój pęcherz zaraz eksploduje! - Przytulił mnie na pożegnanie, a z Harrym dali sobie piątkę. Po kilku minutach pożegnałam się z Jenna i razem z Loczkiem byliśmy w drodze do domu. 




- Hej Perrie, mogłabyś się spotkać? - jestem właśnie w swoim pokoju razem z Harrym. Jak powiedziałam, nie miałam zamiaru odpuścić tego, więc czym prędzej się dowiem całej prawdy tym lepiej dla świata. Hy hu, ale ze mnie detektyw się robi. Gdy wróciliśmy do domu padnięci poszliśmy do mojej sypialni i od razu zadzwoniłam do blondynki. 
- Jasne! Dawno się nie widziałyśmy! Dzisiaj o osiemnastej w Starbucksie? - spytała, a ja uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Zgoda, to do zobaczenia? 
- Tak - pożegnałyśmy się i rozłączyłyśmy. Spojrzałam na Harry'ego, który patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. - O co chodzi? - spytałam.
- Jak zamierzasz ją spytać co robiła z Zaynem w parku? - nad tym się jeszcze nie zastanawiałam. Jedyne o czym myślałam to doprowadzenie do spotkania z Perrie, a reszta sama przyjdzie. 
- Nie wiem, myślę, że walnę prosto z mostu co myślę. A co innego mogłabym zrobić? - Chciał już cos powiedzieć, ale donośny krzyk Louisa, który wparował do naszego pokoju uniemożliwił mu to.
- Przestańcie dzieci robić i zejdźcie na obiad! Wołamy was od dobrych pięciu minut, zaraz wystygnie.
- Chodźmy, nie pozwólmy im tyle czekać. 
________________________________________________________

Witam was! BARDZO PRZEPRASZAM (!!!) że nie było rozdziału, ale czy znacie takie uczucie, że siedzicie z rękoma przed klawiaturą i nie wiecie co napisać? To napisałam kilka tygodni temu, chciałam dodać tu coś jeszcze, żeby było więcej, ale stwierdziłam, że jak na razie wena nie przyszła i nadal jej nie ma to dam wam to :) Mam napisany trochę dalszej części tego, ale to potem :D

Na razie wyjeżdżam do Paryża, a potem na boże ciało do Boszkowa (Jeśli ktoś też tam jedzie, chętnie poznam XD Bd w ośrodku LOK :DDD) Spróbuję napisać rozdziały i dodać jak najszybciej! 

Mam nadzieję, że się na mnie nie obraziliście.... :( 

KOCHAM WAS BARDZO MOCNO I JESZCZE RAZ BARDZO PRZEPRASZAM!

PS.: Co myślicie o nowym wyglądzie bloga? :)