- Hej wszystkim - zaczęłam, a Harry mi zabrał kubek, wziął łyka i oddał. - Lou, El co wy tu robicie przecież wy nie chodzicie do szkoły? - spytałam.
- A podwieźliśmy chłopaków i jedziemy sobie potem do parku trochę pospacerować, a potem na zakupy, bo ktoś - w tym momencie popatrzył na żarłoka - wyjadł nam wszystkie zapasy. - Po krótkiej pogawędce usłyszeliśmy dzwonek, więc pożegnaliśmy się, ten kto miał się żegnać, i poszliśmy do swoich klas. Dzisiaj pierwszy był trening mój i Amelii, a potem mamy matematykę. Christy oraz Zayn i Harry mieli do nas dołączyć po wychowaniu do życia w rodzinie na lunchu. Jak ja się cieszę, że zawsze, gdy to jest mam trening. Szybko się przebrałam w strój do siatkówki o barwach naszych szkolnych byków. Zaczęliśmy trening. Ja jako kapitan miałam zrobić rozgrzewkę. Po niej zaczęliśmy się dobierać w drużyny, lecz szło nam to ciężko, więc podzielił nas trener. I tak nam zleciały dwie godziny. Gdy szłyśmy do szatni trener Sparks zaczepił mnie jeszcze o parę słów. Muszę szczerze przyznać, że mamy na prawdę przystojnego trenera. I jest starszy nie wiele od nas. Ponieważ ma 25 lat.
- Andy mamy w przyszłym tygodniu zawody mam nadzieję, że nas nie zawiedziesz i zmobilizujesz nasze zawodniczki, wierzę w ciebie. - oznajmił, a ja sobie teraz przypomniałam.
- oczywiście trenerze zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyśmy nadal mieli mistrzami stanu i nie odpadliśmy przed wcześnie. - Dałam mu do zrozumienia. Nie mogę się doczekać. Zawsze, po moim marzeniu, żeby śpiewać, chciałam zostać zawodową graczką w naszej drużynie narodowej. Kiedyś mam nadzieję, że uda mi się ziiścić te marzenia. Choć na razie nie chcę, ponieważ nie mamy zbyt dobrego zespołu, ale kto wie co będzie się działo za kilkanaście lat. Weszłam do szatni wzięłam ręcznik i kosmetyczkę i popędziłam do pryszniców. Nasze szatnie w większości były w odcieniu czerwieni. Miały małe boksy z szafkami dla reprezentantów szkoły. Reszta przebierała się w innej. Gdy się wychodziło z tak zwanego boksu z kilkanastoma szafkami, szkło się korytarzem do pryszniców, gdzie były już wszystkie dziewczyny i rozmawiały ze sobą głośno, ponieważ chciały być głośniejsze od wody. Myśmy nie wstydziły się już swoich ciał, bo już nie raz trzeba było się oglądać. Och co wspólne trenowanie robi z człowieka. Po umyciu się i powrotnym ubraniu udałam się razem z szatynką i resztą dziewczyn do stołówki. Zaraz miała być przerwa na lunch. Więc mogłyśmy szybciej zająć miejsca. Wzięłam sobie kurczaka, do tego colę i jabłko na później. Poszłam zająć miejsce, gdzie czekając na resztę zaczęłam już pałaszować smakołyki. Po jakiś dziesięciu minutach wszystkie siedziałyśmy przy największym stole. Miałyśmy do niego prawo, ponieważ byłyśmy pierwsze na stołówce. A jest taka zasada, kto pierwszy, ten lepszy. Po paru chwilach zabrzmiał dzwonek i wszyscy się żucili do stołówki. Jak zwykle. Byłyśmy podczas dyskusji jakie buty są lepsze na randkę, czy na obcasie, czy płaskie. Ja oczywiście utrzymywałam, że jak dla mnie powinny być wygodne, czyli płaskie. Niektóre się ze mną zgadzały, a inne sprzeczały między innymi, Christy, która zdążyła się już dosiąść. W końcu wszystkie sie zgodziłyśmy, że wygodne, ale dla jednych wygodne oznacza wysokie, a dla innych (np. dla mnie) płaskie.
- ekhm - ktoś odchrząknał. Dziewczyny się wpatrywały jak w obrazek w chłopaków. Kiedyś tez bym tak robiła, ale teraz jesteśmy przyjaciółmi, więc tylko ja, Em i C. się nie śliniłyśmy na ich widok.
- Hej chłopaki gdzie was poniosło?- spytała się blondynka.
- A staliśmy w strasznie długiej kolejce, a ty nie raczyłaś na nas poczekać i przyszłaś tu. - odpowiedział Zayn. Na co ona się zarumieniła, a ja i brunetka się zaśmiałyśmy.
- Możemy się dosiąść? - Spytał Liam chyba jedyny ogarnięty.
- Jasne - odpowiedziałam, zrobiłyśmy trochę miejsca. Cały posiłek miną nam w bardzo miłej atmosferze, przedstawiłyśmy dziewczyny chłopakom i na szczęście szybko się otrząsnęły, i zaczęły normalnie z nimi rozmawiać. Po posiłku udałyśmy się z Zaynem i Harrym na matematykę. Muszę powiedzieć to Hazza dzisiaj wyglądał niesamowicie seksownie. Nie dziwne, że wszystkie dziewczyny się za nim oglądały. Tak na prawdę już większość osób przyzwyczaiła się, że chłopcy chodzą do naszej szkoły. Gdy podeszliśmy pod drzwi stały już tam Julia, Vanessa i Ashley. Kiedy nas zobaczyły zaczęły podchodzić. Cały czas się tylko kleiły do chłopaków wiedziałam, że Jula się trochę speszyła. Dlatego zaczęłam z nia rozmawiać po polsku, żeby reszta nie rozumiała. Jeny, ona jest taka fajna. Czemu się z tymi pustakami zadaję to ja nie rozumiem. Po chwili do naszej rozmowy dołączyła się Christina, czasem parę słów dorzucała Em. Niezbyt chciała zostawiac na pastwę losu chłopaków. Na szczęście szybko zadzwonił dzwonek ja usiadłam razem z Christiną, ale gdy tylko wszedł nauczyciel kazał się, którejś z nas, przesiąść. Jedyne wolne miejsce było koło Juliet, więc tam usiadłam. Ta uśmiechnęła się do mnie i znów zaczęła coś mazać w swoim zeszycie. Najpierw to było oko potem usta, i tak dalej i w końcu dostrzegłam w tym twarz człowieka. Resztę dorysowała potem i powstał śliczny anioł.
- Świetnie rysujesz. - szepnęłam.
- Dzięki. - odpowiedziała. Resztę lekcji siedziałyśmy cicho. Pierwszy raz w mojej karierze uczennicy słuchałam na lekcji. Resztę dnia spędziłam tak samo. Nie miałam co robić, więc na jednej lekcji pokroiłam moją gumkę nożyczkami i małymi kawałkami rzucałyśmy w chłopaków razem z Amelią i Christy (potrójna ławka to jest to) Miałam ukryte za moim piórnikiem, a gdy odwracali się, żeby sprawdzić kto rzuca, my odwracałyśmy wzrok tak jakbyśmy nic nie robiły. Po skończonych lekcjach czekał mnie jeszcze trening. Niestety Amelia teraz się spieszyła, więc nie mogła na nim być, a Christy najzwyczajniej nie interesuje sport. Na szczęście Loczek był na tyle miły i został ze mną. Siedział na trybunach, a ja traciłam siódme poty przez mojego trenera. Widziałam, że się śmieje pod nosem, ale nie miałam ochoty, żeby widział, że się denerwuję. W końcu po rozgrzewce zajęliśmy się grą. Były takie same składy tylko moja drużyna jest trochę osłabiona, ponieważ nie mamy jednej zawodniczki, ale od czego są rezerwowe? Po skończonym treningu miałam jeszcze jakieś pięć godzin do moich urodzin, więc szybko się wymyłam i poszłam (już ubrana, żeby nie było) do Harrego.
- Wiesz nie wiedziałem, że tak dobrze grasz. - zagadnął, gdy do niego doszłam.
- A od czego jest sie kapitanem co? - spytałam.
- No w sumie racja, co teraz robimy. -
- No ja bym pojechała do KFC, a potem jakiś spacerek i muszę wracać do domu. - odpowiedziałam, ale mam nadzieję, że się nie spyta czemu. Złoży mi życzenia, a ja mam tego dość cały dzień ktoś to robi.
- Czemu?- No i moje modły nie zostały wysłuchane. Wiesz dzięki!
- Bo mam dzisiaj urodziny i mama organizuje imprezę - odpowiedziałam.
- Aha.. szkoda, że nie wiedziałem, dał bym ci coś, ale wszystkiego najlepszego!- wykrzyczał, po czym mnie przytulił i pocałował w policzek - szkoda, że to dzisiaj. Mam dzisiaj zagrać jakiś koncert dla milusińskiej rodziców. Załatwili coś. Tak to byśmy na pewno przyszli.
- No cóż trudno- w tym momencie doszliśmy do mojego autka, a Harry chyba nigdy go nie widział, bo zrobił wielkie oczy. - No co?
- Ty tym jeździsz? Przecież to auto.. no ...
- no jeżdżę lubię duże auta. Po za tym wszystko w nim takie fajne. I strasznie wygodne fotele. No normalnie cud miód.
- No trzeba przyznać na prawdę genialne autko. - powiedział wsiadając do auta. Zapięliśmy pasy i ruszyliśmy. Trzeba przyznać, że zamknięta w małej przestrzeni z nim czuję się dość dziwnie, ale co z tego? I tak nam się buzie nie zamykały i cały czas się śmialiśmy. W pewnym momencie usłyszałam, że na mojej playliście włączyła się jedna z moich ulubionych piosenek The Pretty Reckless - My Medicine, więc zaczęłam ją śpiewać. Harry cały czas mi się przypatrywał. Po chwili zaczął łapać i śpiewał razem ze mną. Bardzo dobrze nam to wyszło.
- Wow... nie no świetnie zrobiłaś, że zdecydowałaś się na x factor - a no tak zapomniałam, że on nigdy nie słyszałam jak śpiewam.
- ym... dziękuje? - zaśmiałam się trochę resztę drogi, albo się wygłupialiśmy, albo śpiewaliśmy moje ulubione piosenki. Gdy dojechaliśmy zaparkowałam i udaliśmy się do KFC cały czas śmiejąc się z kawałów, które opowiadaliśmy na przemian. Wszyscy się za nami oglądali, jestem ciekawa czy dlatego, że rozpoznali Loczka, czy z jakiegoś innego powodu. Szybko zamówiliśmy po bis marcie i usiedliśmy przy stoliku pałaszując. Po jakiś dziesięciu minutach zjedliśmy wszystko. Zdecydowałam się jeszcze nie wracać do domu tylko pójść z Hazzą do kina w ramach mojego prezentu urodzinowego. Wybraliśmy jakiś horror, kupiliśmy popcorn i weszliśmy do środka. Film trwał jakieś półtorej godziny. Nie było nic strasznego, tylko właśnie same śmieszne momenty. No powiedzcie mi, że głupota innych nie jest śmieszna. Po całym seansie odwiozłam Harrego do domu. Pożegnałam się całusem w policzek i wróciłam do siebie. Dostałam nie zły opieprz od mamy, że tak póxno wracam, a dzisiaj impreza, ale halo jeszcze przecież mam niecałe trzy godziny. Szybko wzięłam bieliznę i pognałam do łazienki. Tam się wymyłam i w ogóle wszystko, po czym poszłam do pokoju, gdzie przeszłam do garderoby. Wybrałam moją czerwoną sukienkę, którą dziewczyny kazały mi kupić. I się w nią wbiłam. Nie wiedziałam, co do tego pasuje, więc zawołałam mamę, a ta mi dała beżową kopertówkę, tego samego koloru szpilki. Złote kółka, a włosy związała w koński ogon. Zawołała kogoś z dołu i za chwilę siedziałam na jakimś stołku otoczona przez mnóstwo osób dbających o to, żebym wyglądała idealnie. Po jakiś dwóch godzinach byłam gotowa i nie mógł mi się nawet mały kosmyk za ogona wysunąć. spakowałam jeszcze portfel, telefon, klucze i chusteczki do torebki i zeszłam na tych nie wiarygodnie wysokich butach na dół. Mama była strasznie dumna ze swojego dzieła, aż prawie się popłakała. No cóż podobnie jak tata.
- No i straciłem już moją małą córeczkę. - powiedział.
- Oj tato masz jeszcze Lil, a jej jeszcze daleko do osiemnastki - przytuliłam ojczulka, a w tym momencie weszła Lilian.
- Wow... moja siostra w sukience do połowy uda, a do tego w szpilkach, trzeba to uwiecznić bo następna taka okazja może być za.... nigdy - zaśmiała się i pognała szybko po aparat.
- I raz...dwa...trzy... uśmiech - krzyknęła moja rodzinka. I jestem już uwieczniona w sukience, ale po słowach mojej siostry przestraszyłam się, że może być trochę zbyt krótka, no ale cóż raz się żyje! Szybko poszłam do wyjścia, a za mną cała moja rodzinka.
- Wiemy, że masz już jedno, ale nie mogliśmy się oprzeć, żeby ci kupić. Choć wiemy, że teraz ktoś musi ciebie podwieźć i tak, proszę - mama wręczyła mi kluczyki, ale nie do byle czego, a do samochodu. Podziękowałam im słodko, ale się spytałam, kto mnie podwiezie. Wypadło.... na nikogo, zaraz po moim pytaniu przyjechała po mnie limuzyna, a z niej wyskoczyły Christy i Amelia. Ta pierwsza miała na sobie różową sukienkę z czarnymi dodatkami. A brunetka trochę brokatową sukienkę, czarne szpilki oraz tego samego koloru kopertówkę. Po przywitaniu i pożegnaniu się z moimi rodzicami poszłyśmy do auta. Po jakichś dwudziestu minutach byłyśmy już na miejscu. Wyszłyśmy z samochodu nie wyglądało jakby była tam huczna impreza, a jedna pozory mogą mylić. Weszłyśmy do środka i zeszłyśmy na dół, tam wszyscy krzyknęli mi wszystkiego najlepszego. Gdy przechodziłam rozpoznałam chyba wszystkich, witali mnie dawali prezenciki, które od razu były odkładane do reszty. Przeszłam całą długą salę, po drodze zostawiając dziewczyny przy stoliku. Dj zapowiedział, że chcę coś powiedzieć, weszłam na scenę i podeszłam do jednego z mikrofonów i zaczęłam moja przemowę.
- Dziękuję wszystkim za przybycie - wrzasnęłam. - Dobrze się bawicie? No, a jakże by nie przecież darmowy alkohol to ósmu cud świata - zaśmiałam się. - Mam nadzieję, że wszyscy wytrwają jak najdłużej, a tym co nie to już mówię sajonara, gdyż nie będę ich potem łapać. A teraz zapraszam do dalszej zabawy! - i zeszłam ze sceny. Poszłam do dziewczyn, które już sączyły drinki. Zawołałam kelnera, żeby przyniósł nam jak najwięcej drinków. Po chwili przyszedł z kolegami i postawił przed nami chyba z sześćdziesiąt szklanek. Pochłaniałyśmy jedną za drugą. Nie wywołało to u nas zbyt dużych wrażeń, gdyś nie raz piłyśmy już z polakami, gdy byłyśmy w Polsce na wakacje, lub euro. Kiedy byłyśmy już lekko wstawione pognałysmy na parkiet. Zatańczyłam już chyba z połową płci przeciwnej. W pewnym momencie didżej przerwał zabawę.
- Uwaga Uwaga ludzie! A teraz gość specjalny, dla naszej jublilatki - wskazał na mnie i wszyscy się zwrócili w moją stronę, a ja uśmiechnęłam się lekko - Uwaga oto...
______________________________________________________________________________
Wiem, że miał być kiedy indziej, ale tak mi się dzisiaj nudziłam, że napisałam jakoś tak. Według mnie on zasługuje na trzy eski.
Ten rozdział musi mieć przynajmniej powiedzmy siedem komentarzy i nowy (tym razem na serio!)
Wyjeżdżam na dwa tygodnie, więc au revoir!
forever & always love you ;*
~Alice
Ps.: Cały rozdział jest napisany z myślą o
@bitch_plis_x3
a o to jej blog polecam
http://it-just-wont-feel-right.blogspot.com/
no kurde co dalej !!! boski rozdział!!!!chyba sama nabije ci te komenty bo jestem ciekawa !!!! pierwszy raz się spodkałam że ktoś napisał 2 rodziały w tym samym dniu. podziwiam cię !!!I ♥ U!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńaaaa ; o jaram się normalnie ! <3
OdpowiedzUsuńno i of course zajebiście , nie ? no , jakżeby inaczej .
miłeeego wyjazdu !
Coś czuję że ONE DIRECTION :D
OdpowiedzUsuńDawaj szybko następny <3
Zapraszam do czytania mojego nowego bloga ;D
http://time-for-changee.blogspot.com/
Niach, niach ! Nieźle ! Podoba mi się;D czekam nn ;P A tak przy okazji; Zapraszam też do lajkowania tej strony! Reklamujcie swoje blogi, piszcie, itp. ;
OdpowiedzUsuńhttp://www.facebook.com/pages/Opowiadania-z-One-Direction/266902036758600
Najlepszy blog dni, lub tygodnia ukaże się na głównej :)