poniedziałek, 8 grudnia 2014

Epilog

Przepraszam, że tak krótko, ale jest zawarte wszystko co chciałam :) x
___________

~Harry's POV~

Minęło pięć lat odkąd Andy umarła. Nasza córeczka ma piękne niebieskie oczy oraz brązowe, kręcone włosy. Posiada także dołeczki w policzkach, gdy się uśmiecha, a robi to bardzo często. Pomimo wielu podobieństw z wyglądu do mnie, to cały charakter odziedziczyła po matce. Często jak byliśmy w trasie, to "wpraszała się" na scenę, bo tak kochała śpiewać. A czemu tu się dziwić z taką matką? One Direction się nie rozpadło, nadal mamy gorliwych fanów i co raz to nowsze płyty.
- Patrz tato! znalazłam! - krzyknęła mała Alison Annabell Darcy Styles. Dzisiaj było święto zmarłych i odwiedziliśmy grób Andy. Szybko razem wysprzątaliśmy, zapaliliśmy znicz i położyliśmy parę kwiatków.
- To co teraz? Zmykamy do domku, przebieramy się i idziemy do wujka i cioci? - Tak, Louis i Eleanor są małżeństwem od pięciu lat i mają piękną. czteroletnią córeczkę - Isabelle. Mieli ogłosić swoje zaręczyny zaraz po naszym przyjeździe z małą Ally do domu, lecz nie wyszło wszystko dobrze. Ich wesele, jednak zostało i tak szczęśliwie zrobione. Niestety Danielle, nie zniosła presji rzuconej przez fanów na nią i Liama, więc zerwali w pokojowej atmosferze. Obydwoje spotykają się teraz z kimś innym, ale nadal się wszyscy przyjaźnimy. Amelia i Niall są zaręczeni od dwóch lat, ale nadal nie mogli znaleźć czasu na plany ślubne i na sam ślub. Zayn i Christina nie przeżyli jeszcze tego pięknego dnia, pomimo, że mają syna w wieku Annabelli - Tristana.
- Jasne - wziąłem ją za małą rączkę i ruszyliśmy w stronę auta. Często się zastanawiam co by było, gdyby Andrea nadal żyła. Czy bylibyśmy rodziną jedną na milion? Bez żadnych zmartwień, problemów, kłótni? Miejmy nadzieję. Tak jak na łożu śmierci jej obiecałem, żyłam dalej. Dziewczyny bardzo mi pomogły w wychowaniu. Nie wiem co bym zrobił bez nich. Gdy dojechaliśmy do domu, najpierw umyłem i ubrałem małą w spódniczkę w kwiatki z białym golfem z długim rękawem a także czarne lakierki, następnie sam poszedłem się przebrać. Założyłem czarne, proste spodnie oraz białą koszulę, a także lakierki. Kiedy byłem już gotowy, żeby wyjść, usłyszałem dzwonek do drzwi. Zanim zdążyłem zejść ze schodów, by otworzyć mała już to zrobiła.
- Hej kochanie! Gotowa do wyjścia? - spytała dziewczyna, na co ja się uśmiechnąłem.
- Tayloooooor! - obydwoje z kobietą się zaśmialiśmy.
- Słonko, ile razy powtarzałem, żebyś nie otwierała drzwi?
- Przepraszam tatusiu - wydęła wargę, przez co nie mogłem się na nią długo gniewać. By wytłumaczyć całą sytuację - z Taylor spotykam się od ponad roku. Pomimo, że wiele osób mówi, że to łamaczka serc, która spotyka się ze wszystkimi tylko dla nowych piosenek, ja tak nie sądziłem. Kiedyś przyszła na nasz koncert wraz z Seleną, z którą znaliśmy się od dawna i jakoś tak wyszło, że akurat ja nie mogłem przyjść, a dobrze zaczęła się dogadywać z Ally. Tak mi się spodobało jak to wygląda, że nie mogłem oderwać wzroku od nich - razem. Nawet już nie pamiętam jak to wyszło. Wiem tyle, że to są momenty, gdzie w końcu jestem szczęśliwy po śmierci Andy. Nigdy jej nie zapomnę, zawsze będzie moją pierwszą wielką miłością, która dała mi dziecko i zmarła zbyt wcześnie.
- Hej kochanie - wyszeptałem do ucha Tay. - ślicznie wyglądasz. - powiedziałem, gdy zobaczyłem jej ubiór.
- dziękuje, też wyglądasz niczego sobie. - zarumieniła się.

~.~

- Jesteśmy! - krzyknąłem, gdy weszliśmy do środka domu Tomlinsonów.
- No nareszcie! chodźcie, kurczak już gotowy. Darcy, Tristan i Bella czekają na ciebie w salonie, Taylor chodź do kuchni, a ty Harry do jadalni. - Nie wiem czemu Eleanor uparła się, żeby mówić do Ally-Darcy. zawsze powtarza, że to jej ulubione imię i dlatego będzie tak do niej mówić.
- Tato mogę?
- Jasne kochanie, ale nie pobij Tristana jak ostatnim razem. - zaśmiałem się na to wspomnienie. Chłopiec zabrał lalkę młodszej o kilka miesięcy dziewczynce, a ta za to uderzyła go z wściekłości. Jak się tłumaczyła -
to jej ulubiona lalka i ona może jej tylko używać.
- Hej chłopaki! - przywitałem się z męskim gronem. Był tutaj także chłopak Danielle - Sam. Co było dziwne, zaprzyjaźnił się z nami wszystkimi, a on i Liam są teraz niezłymi kumplami. Pomimo, że wszyscy przyjaźnimy się ze sobą, każdy musi mieć tego "najlepszego". Jest od niej starszy bo ma trzydzieści lat, ale co z tego? Miłość nie wybiera. Co do Liama, jego dziewczyna z tego co słyszałem, też już jest. Jej imię to Sophia i są dawnymi przyjaciółmi z dzieciństwa. Kilka lat temu odnowili znajomość i miłość nagle ich poruszyła. Kiedy popijaliśmy sobie piwo, beztrosko rozmawiając, dziewczyny nagle po nad zawołały, żeby im pomóc nakryć do stołu. Oczywiście nikt z nas się nie przejął, aż El nie przyszła i nie nakrzyczała na nas wszystkich.
- Dobra dobra, już idziemy. - powiedział Louis. Wstaliśmy i poszliśmy do kuchni. Podszedłem do mojej dziewczyny i położyłem jej ręce na biodrach, po chwili całując jej szyję. Sama kroiła pomidory do sałatki.
- Harry, bo jeszcze Ana zobaczy. - zaśmiałem się i odsunąłem. - A teraz. - odwróciła się do mnie przodem i podała mi misę z sałatką, do której wrzuciła wcześniej - zanieś to na stół. - pocałowała mnie krótko w usta i odwróciła się, żeby posprzątać blat. Stałem tam jeszcze chwilę zszokowany i odwróciłem się w stronę wyjścia, gdzie usłyszałem jej śmiech. Uśmiechnąłem się pod nosem i po położeniu miski usiadłem na swoim miejscu czekając na, w tej chwili, dwie najważniejsze kobiety w moim życiu.

_________________________________________________________________

Okej wiem, że miałam dodać wczoraj, ale miałam tyle nauki, że nawet nie miałam na to czasu ALE już jest i mam nadzieję, że wam się spodobało :) Może dużo osób nie lubi Taylor, przyznaję, że przez większość czasy też jej nienawidziłam, ale od czasu kiedy się spotykała z Harrym spróbowałam bardziej zobaczyć jaką muzykę tworzy i (jak można na to popatrzeć) jaką jest osobą. Mam nadzieję, że nie obrazicie się na to jak to wszystko się skończyło :) KOCHAM WAS WSZYSTKICH! Dziękuję tym co byli ze mną przez całe opowiadanie, a w szczególności jednej bardzo ważnej dla mnie osobie - Jade Bowite (przynajmniej takie masz konto na bloggerze) to ty zawsze mnie wspierałaś i nawet nie musiałam ci o sobie przypominać, że jest takie opowiadanie jak Dreams Come true ;) A także Iza, bo pomimo, że zawsze tobie o sobie przypominam, to wiem, że sama też chcesz czytać, za co jestem ci wdzięczna.

Nie rezygnujcie z tego opowiadania jeszcze i nie usuwajcie z zakładek, bo możliwe, ale nie na pewno, będę dodawać krótkie urywki z życia Alison Annabelli Darcy Styles :)

Stan wszystkiego na teraz jest:


Mam nadzieję, że podobała wam się ta historia, pomimo, że niektórych wątków nie rozwinęłam, a bardzo chciałam nadal jestem dumna z mojego pierwszego dziecka :)

normalnie czuję się jakbym miała płakać, kończę w końcu swoją pierwszą opowieść! hahha xd

forever & always love you

~Alice

btw.: zapraszam na moje inne opowiadania :)



sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 49

- na pewno?
- och już nie narzekaj! przecież masz tylko skoczyć po kawę! - odpowiedziałam Harry'emu, który nie opuścił mojego boku od tygodnia. Zbliżał się termin, a mój małżonek, nie mógł się doczekać narodzin naszego pierwszego dziecka. Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy podszedł do mnie i oświadczył się na lotnisku. Może nie wiele osób, sądzi tak samo jak ja, ale według mnie to najsłodsze oświadczyny świata. Tak samo dobrze przypominam sobie nasz ślub.

Właśnie spełniały się moje marzenia - mam karierę, o której marzą miliony, przyszłość, która mi się nawet nie śniła, a dzisiaj wychodzę za mąż, za najcudowniejszego mężczyznę na świecie. Jestem w domku na plaży, blisko tarasu, gdzie będzie się odbywać część oficjalna, a później ta mniej. Moje druhny - Amelia, Christina, Amelia oraz Perrie - robią jeszcze ostatnie poprawki, przed wielkim wejściem. Chciałam, żeby wszystkie wyglądały podobnie, ale wolałam ich nie narażać na niepotrzebne wydatki, dlatego sama kupiłam im suknie. Jako że jednak każdy chce wyglądać na ślubie jak najlepiej, wybrałam sukienki w różnych kolorach. Lily założyła koloru lawendowego, Williams pudrowego różu, Tornwall bladej żółci, a Perrie, pasującą do jej oczu, turkusową. Są to lekkie tiulowe sukienki przed kolano z wbudowaną apaszką, dobrały to tego, tego samego koloru co suknie, obcasy w grochy z kokardą przy palcach. Ja za to mam na sobie zwykłą suknię ślubną, z koronkowymi rękawami, aż do pasa, gdzie później gładko rozkłada się w dół i ciągnie się za mną. włosy mam związane w koka u góry szyi. Makijaż jest delikatny, tak że prawie go nie widać. Jest to jedna z najbardziej stresujących chwili w moim życiu. Co jeśli będzie mi coś odstawać? Co gorsza, co jeśli się wywalę? Nie przeżyłabym takiego upokorzenia, szczególnie przy najbliższych. Razem z kędzierzawym postanowiliśmy zaprosić jedynie najbliższą rodzinę i przyjaciół i nie robić z tego wielkiego wydarzenia. Kiedy wybiła godzina, w której mój ojciec przyszedł, by zaprowadzić mnie pod ołtarz, myślałam, ze zaraz zemdleje. Przez pięć minut mnie uspakajali, lecz nadal
nie mogli mnie uspokoić. Dlatego, mimo wszystkich przesądów, przysłali do mnie zielonookiego. Po czym każdy wyszedł z pokoju.
- Hej kochanie, co się dzieje? - odwróciłam się do tyłu i od razu się przytuliłam do mojego soon-to-be* męża. 
- Denerwuje się. Co będzie, jak coś się nie uda? - 
- Nie masz o co się martwić, pumpkin - uśmiechnął się do mnie i pocałował w nos - zaraz się pobierzemy, będziemy się bawić do białego rana, a jeszcze później postaramy się o wnuka dla naszych rodziców. - zaśmiałam się na jego dobór słów. Rozmawialiśmy już o tym wcześniej. Chcemy mieć dziecko, dlatego nie poszłam na moją wizytę po kolejną szczepionkę, a Harry wyciągnął z szafki wszystkie prezerwatywy. To najlepszy moment na wszystko, moja kariera nie rozbudziła się na dobre, a Harry akurat zaczyna swoją trasę. Kiedy dziecko się urodziny, będzie do pełnej dyspozycji, a nie na drugim krańcu świata. Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go lekko w usta. Puściłam go i wypuściłam z siebie głęboko skrywane powietrze. - A teraz chodź! Nie chcesz się chyba spóźnić, na swój własny ślub, czyż nie? - śmiałam się cały czas, aż do momentu kiedy wyszedł, by udać się na swoje miejsce. Popatrzyłam ostatni raz w lustro i wyszłam z pokoju, by spotkać na zewnątrz czekającego na mnie ojca. Już z odległości dziesięciu metrów od wejścia, mogłam usłyszeć gładki głos Beyonce, która śpiewała na moje wejście. Gdy postawiłam nogę na płycie, która została rozstawiona na plaży, wszystkie zmartwienia nagle mnie opuściły. Wyszłam już całkowicie z domku i szłam za dziewczynami, które powoli się ustawiały przy ołtarzu. Kiedy już podeszłam do Harry'ego, tata podał mu rękę i oddał mnie w jego ramiona. W jego wyrazie twarzy mogłam wyczuć pytanie. Pokiwałam do niego głową, dając znak, że jestem gotowa. Po pół godzinie, nadszedł czas na najważniejsze pytanie całej ceremonii. 
- Ja Harry Styles biorę Ciebie Andreo Collins za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. 
- Ja Andrea Collins biorę Ciebie Harry'ego Stylesa za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. - po złożeniu przysięgi małżeńskiej nadszedł czas na wymianę obrączek. 
- Proszę ciebie Andreo Collins przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Proszę ciebie Harry Stylesie przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. - po jeszcze kilku drobnostkach, przyszedł czas na przyjemną część.
- Harry, możesz pocałować pannę młodą. - uśmiechnęliśmy się do siebie i po chwili delikatnie przywarliśmy ustami do siebie. 
- Witaj żono - kręcono-włosy wyszeptał tak, by nikt tego nie usłyszał. Zarumieniłam się na jego słowa i ukryłam twarz w jego ramionach. Gdy skończyło się całe przedsięwzięcie poszliśmy na chwilę z księdzem, by wypełnić jeszcze formalny papier urzędowy, abyśmy byli zamężni także w świetle prawa. Po wyjściu z małego pokoju, w którym to wszytko się odbywało, od razu zostaliśmy obsypani garściami róż. Każdy członek naszej "rodziny" krzyczał "gorzko, gorzko", więc daliśmy im to co chcieli. Resztę nocy spędziliśmy na dobrej zabawie i na spełnianiu obietnic, które sobie złożyliśmy.

Nie wierzę, że od tamtej pory minęło ponad dziewięć miesięcy. Teraz jestem tutaj, w szpitalnym łóżku, gdzie niedługo ma się urodzić moje pierwsze, i mam nadzieję, że nie ostatnie, dziecko. Razem z Harrym nie poznaliśmy jeszcze płci dziecka, gdyż woleliśmy mieć niespodziankę. Dlatego pokój, jest urządzony w neutralnych barwach, choć jeśli mam być szczera, mam nadzieję, że będzie to córeczka. Pomimo, że od zawsze marzyłam, by mieć syna jako pierworodnego, to to jest moje marzenie. Układać jej włosy, doradzać jej w sprawie pierwszych miłości i zabrać na pierwszą lampkę wina. Nie mogę się doczekać kiedy te wszystkie fantazje się spełnią. 
- O czym tak myślisz słońce? - spytał Hazza, kiedy wszedł do pokoju. 
- o niczym szczególnym - uśmiechnęłam się lekko, lecz gdy chciałam coś dodać, poczułam jak wokół moich dolnych partii zaczęło robić się mokro. Już czas. 
- Harry zawołaj lekarza! - powiedziałam spokojnie, w momencie, gdy zaczęłam głęboko oddychać. 
- Chwila co się dzieje? - od razu do mnie podbiegł cały zamartwiony. 
- Rodzę! Leć już! - zaczęłam przeć z całej siły. Po kilku sekundach był już przy mnie lekarz. Uspokoiłam się, gdy Harry chwycił mnie za rękę. Cały poród trwał około siedmiu godzin.
- To dziewczynka! - wykrzyknął lekarz, a ja uśmiechnęłam się radośnie. Nagle poczułam się niesamowicie zmęczona, jednak nie zwróciłam na to uwagi, gdyż to normalne po porodzie. Gdy już obmyli i ubrali moją córkę podali ją Harry'emu do rąk. Czułam się co raz bardziej zmęczona, ale nie mogłam zasnąć, nie dopóki nie potrzymam mojej córki. 
- Jak ją nazwiemy? - spytałam szeptem, gdy H. mi ją już podał. Jest taka śliczna.
- Jakkolwiek byś chciała.
- Alison. Wygląda na taką, będzie skradać serca chłopakom - popatrzyłam na mojego męża. 
- Ale najpierw będą musieli przejść przeze mnie. - zaśmiałam się. Tym razem tak bardzo zakręciło mi się w głowie, że nie mogłam już tego wytrzymać. Poprosiłam Hazze, by wziął Ally ode mnie, a sama się ułożyłam wygodnie w łóżku. Nagle wszystkie przedmioty wokół nas zaczęły piszczeć. Zleciało się wielu lekarzy, który próbowali mnie ustabilizować...

~ Harry's POV~

Kiedy Andy już padała z sił, wywieźli ją na łóżku do pokoju badań. Nie pozwolili mi biec za nią, więc usiadłem z naszą córką na jednym z krzeseł w poczekalni i przytuliłem ją do siebie. Nie mogę pozwolić jej umrzeć. Nie potrafię wychować jej sam. Nie dam rady. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęły lecieć mi łzy. Popatrzyłem w dół i ujrzałem Alison. Pomimo, że nie rozumie, co się jeszcze wokół niej dzieje, nie chciałem, żeby zobaczyła mnie w takim stanie. Wróciłem do pokoju Andy i położyłem ją w jej łóżeczku. Popatrzyłem na nią przez chwilę i wróciłem na swoje miejsce. Minęło kilka godzin. Właśnie odwożą moją żonę do jej pokoju. Obudziła się już, ale nie pozwalają mi do niej wejść. Chcą najpierw ze mną porozmawiać. Wszedłem do pokoju dr. Clouda, tego samego, który opiekował się nią po wypadku. 
- Proszę usiąść panie Styles. - zrobiłem tak jak mi kazał. - Nie mam dla pana dobrych wieści. Nie wiem jak to możliwe, ale pana małżonka ma raka kręgosłupa w piątym stadium**, niestety nie możemy nic zrobić. Nie wiemy jak to możliwe, że była w takim stanie urodzić. Bardzo mi przykro, ale zostało jej niewiele czasu, najwyżej godzina i to w bardzo wygórowanym przypadku. - nie miałem siły wydzierać się na niego, więc postanowiłem wyjść bez słowa i udać się do miłości mojego życia.
- Harry? - Kiedy wszedłem, to było jedyne co usłyszałem. Podszedłem do niej i płacząc chwyciłem ją za rękę. Nie mogłem nic zrobić, żeby ją ocalić i to mnie zabijało. 
- Hej, jestem tutaj, będę do samego końca.
- Kocham cię
- Ja ciebie też, maleńka, ja ciebie też. ( big girls don't cry )
- Proszę, obiecaj mi - zakaszlała ciężko - wychowasz naszą córkę, ale nie sam, proszę cię, bardzo ciebie proszę, żebyś nie został tylko wdowcem do końca życia, masz o mnie pamiętać - zaśmiała się, tyle na ile pozwoliły jej siły, a ja się uśmiechnąłem - żyj dalej! Fani tego oczekują. - oznajmiła jeszcze. Pochyliłem się i zaczęliśmy się całować. Obydwoje wiedzieliśmy, że może być to nasz ostatni pocałunek. Obiecałem, że spełnię jej prośbę, lecz nie będę szukał kobiety na siłę. 
- Żegnaj Harry, kocham cię. Proszę zapamiętaj mnie szczęśliwą, a nie na łożu śmierci - próbowała zażartować - za szybko? - nie mogłem nic poradzić innego, niż się zaśmiać. Chwilę później odpłynęła, a ja nie potrafiłem już dalej lekko szlochać. Rozbeczałem się na całego. Złożyłem ostatni pocałunek na jej stygnących wargach. Krzyki lekarzy nie działały na mnie, po prostu cały zapłakany wyszedłem z tej sali, w której miłość mojego życia umarła. Zauważyłem chłopców, próbujących nawiązać ze mną kontakt, lecz nie dawałem znaku życia. Cały czas miałem przed sobą roześmianą twarz mojej kochanej Andy. Nie mogę uwierzyć w to wszystko. Skierowałem się w stronę drzwi, a tam oślepiły mnie błyski fleszy. Zostałem atakowany pytaniami, a ja nie zdołałem przez długi czas nic siebie wydobyć. 
- Odwalcie się wszyscy ode mnie! - warknąłem, na co się uspokoili i odeszli trochę. Szybko pognałem do parku. Zawsze tutaj razem chodziliśmy, pierwszy raz się całowaliśmy. Tu pierwszy raz padły słowa "kocham cię". Od natłoku wspomnień, jeszcze bardziej się rozryczałem. To nie może być koniec. Chętnie bym się zabił w tym momencie, tylko po to, by znów być z nią, ale nie mogę. Obiecałem, wychować naszą córkę i to właśnie mam zamiar zrobić. Lecz nie będę potrafił spełnić całej obietnicy, nigdy nie pokocham nikogo tak mocno jak jej. Może tylko Alison. Mała nigdy nie będzie miała szansy poznać własnej matki. Nogi poniosły mnie, aż do małego stawiku, gdzie zawsze chodziła, jak było jej źle. Tutaj wszystko się zaczęło. Usiadłem na piasku i zacząłem wspominać. Po kilku godzinach wróciłem do szpitala i wszedłem na salę noworodków. Podszedłem do kojca mojej córki. Jedyne co miałem w głowie teraz to myśl, którą trzeba wypowiedzieć na głos. 
- Nigdy cię nie opuszczę. Never in a million years.


______________________

* soon-to-be według mnie ładniej brzmi, a oznacza niedługo będącego :)
** Piąte stadium raka jest najgorsze i nie da się już nic z tym zrobić, można podawać jedynie morfinę, można powiedzieć, że jest to jeden krok od śmierci. Do 3 stadium można próbować jakoś wyleczyć, ale przy 4-5 są bardzo małe szanse wyleczenia.

tak więc... to był ostatni rozdział, czeka nas jeszcze epilog :)

Jeśli mam być szczera, to pisałam ten rozdział (końcówkę) jakoś rok temu? może więcej? płakałam kiedy to robiłam. Taki mały fakt, córka miała nazywać się Darcy, ale Alison bardziej mi się podobało ;)

Mam nadzieję, że wam się podobało i bardzo bardzo przepraszam, że tak długo nie było! Musiałam zebrać myśli i dopiero dzisiaj przyszła do mnie wena :)

Epilog już jest napisany, więc nie będziecie czekać za długo ;P

Mam nadzieję, że skomentujecie i powiedziecie mi co myślicie o całej historii i o związku Andy i Harry'ego

KOCHAM WAS WSZYSTKICH (jeśli jeszcze jesteście) BARDZO MOCNO!

wtorek, 14 października 2014

wattpad


  • Przepraszam wszystkich bardzo mocno za niedodawanie rozdziału przez tak długi czas, ale niestety wena się skończyła. Nie umiem wydobyć z siebie żadnego pomysłu, za co bardzo przepraszam. Dlatego chciałabym się spytać, czy ktoś chciałby się podjąć wspólnotą pisania? bo mam napisany epilog, wiem jak wszystko ma się skończyć, ale nie wiem co mam zrobić w między czasie. bardzo proszę o pomoc, tych co chcieliby zobaczyć zakończenie tego opowiadania :) 



  • Jeśli chodzi o główny powód, dla którego postanowiłam napisać tutaj, to dlatego że mam konto na wattpadzie! jak ktoś wolałby czytać tam, wygodniej mu czy coś, to zapraszam :)  


http://www.wattpad.com/27462259-dreams-come-true-harry-styles-fanfiction-prologue


czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 48

Uwaga! Rozdział zawiera dość ostrą część seksualną, czytasz na własną odpowiedzialność!

~Miesiąc później~
Tak! Dzisiaj jest ten dzień! W końcu wychodzę ze szpitala, musze tylko podpisać kilka papierków i razem z moim mężczyzną opuszczę tą zmorę do mojego mieszkanka. Mam nadzieję, że nie będzie w jakim okropnym stanie. Odkąd mnie nie bylo zmusiłam Harry'ego żeby w nim spal, aby mógł trochę odpocząć. Od czasu mojego wypadku przez pierwsze dwa tygodnie wciąż przesiadywał koło mnie. Pomimo, że dopiero wychodzę Jenna stwierdzila że to będzie bardzo fajna sprawa, żebym jutro już poszła do pracy, więc tak oto mam jutro występ u Ellen. Yey!
Witaj Andy, jak się dzisiaj czujemy? - dr. Cloud własnie wszedł do sali. Jest to wysoki blondyn ze szmaragdowymi oczami, który ma około trzydziestu lat. Ubrany jest w biały frak oraz niebieskie lniane spodnie i koszulę. Do tego białe skarpetki i klapki - czyli typowy strój dla jego zawodu.
- wspaniale! Bede mogła w końcu wyjść z tego przeklętego miejsca... - po chwili namysłu dodałam - bez urazy.
-nie ma sprawy, nic sie nie stalo - powiedział z uśmiechem - dzisiaj musisz przejść jeszcze jedno badanie i możemy ciebie wypisać, dobrze? - oczywiście, za ile Santana po mnie przyjedzie? 
- teraz - śmieje się. No to trzeba sie szykować....Po zrobieniu ostatniego rendgena moich kości wróciłam do mojego szpitalnego pokoju, w którym czekał na mnie już Harry. Przytuliłam mojgo narzeczonego na przywitanie i po przebraniu się w łososiową, krótką koszulke z kieszonką na piersi, dopasowaniu do tego dżinsowych spodenek i srebrnego krzyżyka, na łańcuszku tego samego koloru, wzięłam jeszcze białe, krótkie converdy i brazowe "muchy" i poszliśmy w stronę mojego auta, którego teraz używa Harry, skoro ja przez pewien czas nie bede mogla jeszcze prowadzić. Gdy weszlismy do domu Harry przyparł mnie do ściany i zaczal namiętnie całować. - Boże, jak ja za tym tęskniłem - szepnął w moje wlosy, po tym jak oderwaliśmy sie od siebie, żeby zaczerpnąć powietrza. Zaśmiałam się tylko z jego wypowiedzi i obeszłam go, żeby przejść do kuchni. 
- Jaka ja jestem głodna! - powiedziałam - to jedzenie ze szpitala to kompletnie nie moja bajka. Cały czas dawali mi jakąś papkę! Jak można w ogóle coś takiego jeść? - wyżalilam się. Przeszłam do kuchni i zauważyłam pięknie przyrządzony stół z róża, razem ze świeczką na 
środku stołu. Na kuchence stało gotujące się jedzenie. 
- Harry, co to jest?
- kolacja? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - pomyślałem, że moja narzeczona powinna mieć specjalne przywitanie po powrocie ze szpitala. - powiedział przytulając mnie od tyłu i ściskając moje biodra.
- Chyba powinnam być szczęśliwa, że jestem przyszlą żona Harry'ego Stylesa. 
- no raczej, że powinnas. W końcu nie codziennie coś sam pichce, a szczególnie, dla drugiej osoby - zaśmiałam się na jego wypowiedź i po chwili odwróciłam się w jego ramionach i przywarłam ustami do jego. Był to słodki, kochający pocałunek. 
- dobrze, a teraz, pokaz mi, co tam masz...



~.~


- Naszym następnym gościem jest odnosząca niesamowite sukcesy piosenkarka, która pomimo, że dopiero wczoraj wyszła ze szpitala, po okropnym wypadku, jest dzisiaj z nami! Zapraszamy pannę Andree Collins! - jak zaczęłam schodzić po schodach usłyszałam w tle mój najnowszy singiel - Candyman. Przeszłam z niewidocznego miejsca na scenę, dzięki czemu
każdy mógł mnie zobaczyć. Jestem ubrana w granatową spódniczkę z tiulem, do tego biała koronkowa bluzka, pod którą jest założona tego samego koloru bez ramiączek. Do tego dobrałam jasne szpilki, a włosy ułożyłam w luźny kok, dzięki czemu kilka zakręconych włosów opadało na moją twarz. Przywitałam się z blondynką i przeszłyśmy do foteli, ja usiadłam na jednym, a ona na drugim.
- Witaj, kochana! Jak się czujesz?
- Nie najgorzej, ale mogłoby być lepie, na szczęście miałam wspierającą rodzinę i przyjaciół, którzy pomogli mi przejść rehabilitacje.
- A pro po rodziny i przyjaciół... do której grupy zaliczasz Harry'ego? Ze zdjęć, które zrobiło papparazzi nie opuszczał ciebie na krok! - w tym samym czasie, w którym wypowiadała te słowa, pojawiło się zdjęcie mnie w piżamie i szlafroku z Harrym u boku, gdy jednego dnia poszliśmy na spacer w okół szpitala. Musiałam jeszcze wtedy mieć podłączone non-stop leki, więc było trochę trudniej, ale ważne, że mogliśmy być razem.
- Niezaprzeczalnie rodzina
- To mamy zrozumieć, że ten pierścionek, co go cały czas nosisz, to nie jest zwykła błyskotka? - z ekranu zniknęło zdjęcie ze szpitala, a pojawiło się zdjęcie z jednego z brukowców, na którym jestem ja i Harry, na lotnisku, przed moim wylotem do LA i zbliżenie na małe pudełeczko, które podawał mi Harry. Obok ukazało się zdjęcie pierścionka umieszczonego na serdecznym palcu mojej prawej ręki. Spojrzałam na widownie i wychwyciłam wzrok Harry'ego. Lekko pokiwał głową.
- Cóż... może nie chciałam tego tak mówić, ale to nie jest zwykły pierścionek. W tym pudełeczku co widać na zdjęciach, znajdował się pierścionek. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie dziewczyny - przerwałam na chwilę, słysząc kilka śmiechów - ale ja i Harry jesteśmy zaręczeni! - uśmiechnęłam się głupkowato.
- Moi drodzy, należą się chyba brawa! - zaśmiałam się i ukryłam twarz w dłoniach. - Jest tutaj z tobą?
- Ta... uczepił się i nie chce puścić.
- Słyszałeś Styles? Już cię nie chce - zaśmiałyśmy się obie. - a teraz na serio, macie już wybraną datę?
- Nie omawialiśmy jeszcze szczegółów, ale osobiście chciałabym mieć albo pod koniec maja, albo na początku czerwca. To chyba najlepsza pora ba ślub, ślicznie by wyglądało.
- Na pewno będzie ślicznie, a teraz. Jak się czujesz, w związku z graniem w filmie z Cher?!
- Podekscytowana! Od zawsze pamiętam jak moja mama puszczała jej przeboje na cały dom i latałam po nim w za dużych szpilkach, kapeluszu i bluzce, która wyglądała na mnie jak sukienka. Jest jedną z moich inspiracji do tworzenia muzyki.
- Film będzie nazywał się "Burleska" prawda?
- Tak, opowiada o młodej dziewczynie, która jedzie w świat spełniać marzenia, czego można chcieć więcej?
- Sama nie wiem! - obie się zaśmiałyśmy. Porozmawiałyśmy jeszcze kilkanaście minut i przyszedł czas na innych gości. Pod koniec programu zaśpiewałam swoją piosnkę i był już to koniec. Nie marzyłam teraz o niczym innym niż tylko o dostaniu się do domu i pójściu spać. Poszłam za kulisy przebrać się w normalne ubrania. Wyszłam z garderoby i podeszłam do Harry'ego, by móc już wrócić do domu. Weszliśmy do auta i zaczęliśmy jechać.
- Więc już mnie nie chcesz.. eh? - spytał.
- No weź Harrey! wiesz, że żartowałam!
- No nie wiem, może znajdę sobie jakąś panienkę na boku, która by mnie pokochała, a nie tak jak moja narzeczona - widać było, że żartuje sobie ze mnie. Dwóch może grać w te gre. Zobaczyłam, że jesteśmy blisko domu, więc zaczęłam go dręczyć. Położyłam dłoń na wewnętrznej stronie uda, wkurzając go tylko tym. Nie odezwał się już ani słowem, ale za to się wyprostował i zagryzł usta. Gramy dalej. Lekko zaczęłam jeździć ręką w górę i w dół, aż dotarłam do jego krocza. Delikatnie ścisnęłam i masowałam przez spodnie. Przyspieszył, by dojechać szybciej do domu. Zaparkował z piskiem na podjeździe i pospiesznie wyszedł z auta zatrzaskując drzwi. Podbiegł do mojej strony i otworzył drzwi, wziął moją rękę i podszedł szybkim krokiem do drzwi wejściowych, a później równie szybko je otwierając. Gdy tylko zostały zamknięte naparł na mnie swoimi ustami. Całował mnie od ust, przez szyje aż do piersi. Szybko podniósł mnie tak, że oplotłam nogami jego tors. Zaczął się ocierać o moją dolną część, sprawiając, że oboje byliśmy coraz bardziej podnieceni. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie, by zaczerpnąć powietrza. Lekko się poruszyłam, dając znać Harry'emu, że chcę zejść na dół.
- Idź na górę i się przygotuj. Chcę czegoś spróbować. - wyszeptałam seksownie wprost do jego ucha po czym je przygryzłam. Pocałował jeszcze ostatni raz moje usta i poszedł tak jak mu powiedziałam. Szybko pobiegłam do pokoju gościnnego, gdzie trzymałam wszystkie intymnie rzeczy w tajemnej skrzynce. Wolałam, żeby wszystkie niespodzianki pozostały
niespodziankami. Wyciągnęłam futrzane kajdanki oraz moją specjalną bieliznę. Pobiegłam jeszcze do kuchni po lody, które specjalnie zostawiłam w lodówce, którą troszkę podkręciłam, tylko na tą okazję. Wzięłam jeszcze kilka rzeczy i zmieniłam ponownie na normalną temperaturę i pobiegłam do łazienki się przebrać. Przy okazji zmyłam makijaż, wiedząc, że jakbym go zostawiła, to rano obudziłabym się wyglądać jak panda. Bielizna składała się z białego gorsetu, majtek i kabaretek razem z czarną koronką i czarnymi pończochami. Dobrałam jeszcze do tego czarne szpilki i, gdy zabrała wszystkie potrzebne rzeczy, weszłam na górę do mojego pokoju. Moje buty stukały o podłogę, przez co miałam wrażenie, że słyszę ruchy Harry'ego, który nie mógł się już doczekać. Podeszłam do drzwi i odetchnęłam głęboko. Otworzyła drzwi i gwałtownie je otworzyłam, ujawniając widok mojego narzeczonego, w samych bokserkach, zapalającego ostatnią świeczkę w pokoju. Podniosłam jeden kącik usta, a cały ciężar ciała przeniosłam na jedno biodro.
- Come here, big boy*. - powiedziałam głębokim i niskim głosem. Szybko do mnie podszedł i złapał moje biodra przyciągając do siebie.
- Nawet nie wiesz jak seksownie teraz wyglądasz... - powiedział patrząc mi w oczy, przy czym zagryzał wargę. Uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam iść do przodu, przez co chłopak szedł w tył. Nadal trzymając w ręce reklamówkę z rzeczami popchnęłam chłopaka na łóżko i usiadłam na nim okrakiem.
- Byłeś grzeczny Harreh? - wyszeptałam blisko jego twarzy, patrząc w jego oczy. Podniosłam jedną jego rękę, a później drugą, żeby przypiąć je do łóżka kajdankami. Jako, że był już przypięty, zaczęłam całować całą jego twarz - Bo mi się wydaje, że byłeś zły, a wiesz, że złym chłopcom należy się kara... - i po tych słowach zaczęłam działać. Ściągnęłam swoje szpilki, by było mi wygodniej i przeszłam do reklamówki w spowolnionym tępię, aby chłopak mógł stać się jeszcze bardziej twardy. Dałam mu specjalny widok tam mój tyłek. Co raz bardziej lubię tą zabawę...Wzięłam do rąk lody i łyżeczkę. Otworzyłam wieczko i podchodząc do chłopaka włożyłam łyżkę do kubełka i wyciągnęłam z niej pewną ilość lodów waniliowych. Położyłam się koło chłopaka, a głowę oparłam na dłoni, aby móc widzieć jego klatkę piersiową. Przejechałam łyżką wokół jego sutków oraz zjeżdżałam co raz niżej aż dotarłam do pępka. Oblizałam łyżeczkę i zaczęłam zlizywać lód z chłopaka. Widziałam jak stara się coś powiedzieć więc sięgnęłam po chustkę i zakneblowałam go. - Nie próbuj przerywać kochanie, bo zrobi się nieprzyjemnie - ściągnęłam jego bokserki i wzięłam bitą śmietanę w sprayu. Wyrzuciłam je gdzieś w bliżej nieokreślone miejsce. - Taki twardy dla mnie kochanie? Dziękuje - pocałowałam go w ustach, ale jak chciał już normalnie odwzajemnić to się oderwałam i podniosłam. Rozsunęłam nogi tak, aby klękać nad nim i nadal wyglądać seksownie. Potrząsnęłam puszką i wypryskałam całą jego męskości. Zaczęłam zlizywać całą długość, po czym zaczęłam ją ssać. Lekko wylizałam sam czubek, aż w końcu był czysty. Wzięłam jak najwięcej potrafiłam, ale po chwili znów wyciągnęłam. Tak to trwało jeszcze przez chwilę, aż w końcu doszedł w moich ustach. Połknęłam jego nasienie i podniosłam się do góry i usiadłam na niego okrakiem.
- Jesteś wyśmienity skarbie - jęknął od razu jak tylko te słowa opuściły moje usta. - Ale ja też potrzebuję trochę przyjemności - wyszeptałam wsprost do jego ust i w tym samym momencie na nie naparłam i zaczęłam ocierać o siebie nasze dolne partie. Podniosłam się do góry i zaczęłam głośno jęczeć wraz z przytłumionymi jękami mojego narzeczonego. Poruszałam się co raz szybciej i szybciej, aż poczułam pulsującą przyjemność w dole mojego brzucha. Gdy już oboje mieliśmy dojść, przestałam. - Może ty być chciał dokończyć za mnie misiu? - wyszeptałam do jego ucha. Pomimo, że umierałam, żeby tylko znów zacząć to nie mogłam. Najpierw pochyliłam się tak, by głowa Stylesa była między moimi piersiami, a później zaczęłam oplątywać jego kajdanki, gdy tylko to zrobiłam odwiązałam jego usta, przez co natychmiast nas odwrócił i zaczął mocno całować - To była najseksowniejsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłaś. - powiedział cicho i znów zaczął napierać na moje usta. Po chwili już nie miała na sobie bielizny i leżałam naga pod jego ciałem. Podarował pocałunki dosłownie całemu mojemu ciału, aż w końcu zaczął ręką szukać kondomu.
- Chciałam jeszcze chwilę zaczekać z niespodzianką, ale nie dajesz mi wyboru. - uśmiechnęłam się słodko - miałam zastrzyk, który pozwala nam nie korzystać z kondomów, przez najbliższe dwa lata. - powiedziałam dumna. Nie chciałam jeszcze zajść w ciąże, szczególnie, gdy niedługo będę musiała pokazywać dużą ilość ciała.
- Więc, na co jeszcze czekamy? - od razu we mnie wszedł i odczekał chwilę, żeby moje ciało ponownie mogło się przystosować do jego długości. Już po kilku sekundach obydwoje ruszaliśmy się do swojej własnej muzyki uprawiając miłość. Gdy oboje doszliśmy, padliśmy na łóżko zmęczeni i głupio się uśmiechająć.
- Kocham cię
- Też cię kocham...

_______________________________________

*Choć tu duży chłopcze - według mnie o wiele lepiej to brzmi po angielsku xd

WITAM WSZYSTKICH Z NOWYM ROZDZIAŁEM! Pierwszy raz musiałam użyć czerwonej czcionki ;000 mam nadzieję, że wam się spodobało i jeszcze raz przepraszam za nie dodawanie rozdziału tak długo! Na pocieszenie mam dobrą i złą wiadomość :) dobra jest taka, że wiem co chcę mieć następnych rozdziałach, a zła to taka, ze zostało nam max 5 rozdziałów, ale na 100% będzie mniej :( tak was wszystkich kocham, wiecie? smutno będzie kończyć dwu-letnią pracę :'(

kocham was wszystkich bardzo mocno i bardzo liczę na komentarze! <333