–
Andy jesteś tam? - usłyszałam wołanie z drugiej
strony.
–
Tak! Przepraszam, zasiedziałam się zaraz
wychodzę. - odpowiedziałam, próbując opanować lekko swój głos. Odłożyłam na
miejsce... żyletkę. Tak przez Harry'ego miałam ochotę się zabić. Na szczęścia
tylko na chęci się skończyło. Stwierdziłam, że nie mam zamiaru potem
przechodzić przez to samo piekło co Demi Lovato. Poza tym z takiego błahego
powodu miałabym się pociąć? Chyba bym tak nie potrafiła. Stanęłam przed
lustrem. Spojrzałam na siebie i zobaczyłam dziewczynę. Nie tą co zawsze, czyli
roześmianą chłopczycę, która bała się podejść do kogokolwiek, żeby mu coś
powiedzieć, nie zobaczyłam tej dziewczyny, która zawsze wśród znajomych
zachowywała się najzabawniejszy człowiek na ziemi. Nie. Ja zobaczyłam dorosłą
kobidetę, która musi ciężko pracować. Zobaczyłam dziewczęco ubraną dziewczynę,
która z każdym niem musi zachowywać się doroślej. Każdego ranka widzi jak jej
żebra coraz bardziej wystają, kości policzkowe stają się widoczniejsze. Niegdyś
ubierała się tylko w adidasy, rurki oraz za duże bluzy, dzisiaj starannie
dobierająca swój ubiór, by nie stać się pośmiewiskiem całego świata. Nie bała
się ubrać szpilek czy też przy krótkiej spódniczki, czy też sukienki
zwracającej na nią uwagę. Ta stara dziewczyna odeszła w nieznane, a zastąpiła
ją przygłupia kopia, która myśli, że największy problem to brak chłopaka, a nie
głód na świecie. Oryginał zawsze walczył o uwagę głodujących w Afryce, tamta
dziewczyna prosiła wpływowych rodziców, by mogli wpłacić dużą sumę na różne
fundacje. Dziś, choć sama ma dużo pieniędzy, tego nie robi. Dziewczyna, która
stawiała świat na pierwszym miejscu odeszła. Zastąpiła ją bezduszna blondynka,
której zależy tylko na sobie. Czy tak powinno być? Czy powinnam się tak mocno
zmienić? Odpowiedź brzmi nie. Za wszelką cenę powinnam utrzymywać starą wersję,
żebym nie ześwirowała. Otrząsnęłam się ze swoich myśli. Umyłam twarz, zmywając
z niej makijaż. Ściągnęłam wszystkie ubrania i stałam pośrodku łazienki, tak
jak mnie pan Bóg stworzył. Schudłam. I to bardzo. Ostatnio nie mam czasu na
jedzenie, ciągłe życie w biegu mi w tym przeszkadza. Rano wstaję, gdy wszyscy
jeszcze śpią idę się szybko ubrać i zaraz jadę do szkoły, bo jest na drugim
końcu miasta, potem jest szybki trening, a na sam koniec wywiady. Późnym
wieczorem wracam do domu i jestem zmęczona, ale i tak muszę zrobić lekcję i
pouczyć się do dnia jutrzejszego. I tak mam lekkie ułatwienie, bo pozwalają mi
nie pisać niezapowiedzianych kartkówek od razu, tylko zdam je jak się trochę
poduczę. Weszłam pod prysznic i zaczęłam zmywać z siebie zmęczenie dzisiejszego
dnia. Po wyjściu spod prysznica nabalsamowałam swoje ciało i zakryłam je
ręcznikiem. Nie wzięłam ze sobą piżamy, więc chciałam przejść niezauważona do
swojego pokoju. Wrzuciłam ubrania do mojego kosza na brudy i wyszłam z
pomieszczenia. Przechodziłam przez korytarz i wpadłam na kogoś. Harry'ego w
samych bokserkach.
–
O! Wyszłaś w końcu? Super muszę iść się umyć,
dobranoc – wyminął mnie i już chciał odejść, ale się spytałam z nieco większym
jadem niż chciałam.
–
A gdzie słodka Elizabeth? Czeka, żeby dokończyć
to co zaczęliście na dole? - serce waliło mi jak oszalałe, ale nie potrafiłam
przestać.
–
Nie, razem z April wróciły do domu, a ty co
zazdrosna? - zapytał odwracając się.
–
Co ja nie, no co ty w życiu. O ciebie? Niby
dlaczego, przecież jesteśmy tylko przyjaciółmi, po prostu ciekawa byłam, a to
chyba nic złego, prawda? - Mówiłam z prędkością światła, mam nadzieje, że się
nie zdradziłam.
–
Pamiętaj, że ciekawość to pierwszy stopień do
piekła, a ono jest gorące. - Powiedział jeszcze na odchodne. Weszłam do swojego
pokoju i położyłam się na łóżku. Miał takie piękne zielone oczy, mięśnie,
twarz... myślałam. Andy! Stop nie możesz tak o nim myśleć! Pamiętaj, że
to tylko twój przyjaciel! Tak przyjaciel... jak fajnie. Przebrałam się w
bieliznę, weszłam pod kołdrę i momentalnie zasnęłam.
Pierwszy dzień świąt jak miło. Na szczęście całymi dniami
jestem w domu moich rodziców, więc nie mam się co martwić o spotkanie
Harry'ego. Wstałam i zarzuciłam na siebie przydużą koszulkę. Wyszłam na
korytarz, a tam zastałam głuchą ciszę, czy wszyscy jeszcze śpią? Zeszłam na
dół, a tam nadal było głucho. Być może chłopcy już gdzieś wyszli, albo co.
Zrobiłam sobie kanapki z żółtym serem, szynką i ogórkami kiszonymi. Do tego
gorące kakao i usiadłam przy stole. Wzięłam do ręki kubek i momentalnie
spojrzałam na pierścionek od mamy. Kryształy mieniły się w słońcu wpadającym
przez okno. Wyobraziłam sobie jak jesteśmy razem na plaży...
Stoję na plaży i patrzę w dal na morze. Wiatr owiewa moją
twarz, a promienie słońca dosięgają mojej twarzy ocieplając mnie. Jestem ubrana
w brązowe, krótkie spodenki oraz lazurową bokserkę. Po chwili czuję coś
ciepłego na swoim ciele. Obracam się i widzę za sobą Harry'ego. Uśmiechnęłam
się, a serce od razu zaczęło mi bić szybciej. Spojrzeliśmy sobie nawzajem w
oczy i po chwili się pocałowaliśmy. Był to delikatny pocałunek na przywitanie i
dobre rozpoczęcie nowego dnia. Spojrzałam z powrotem na taflę wody.
–
Jak tu pięknie, nieprawdaż? - spytałam.
–
Zgadzam się, ale może być jeszcze lepiej.
Andy. - odwróciłam się i zobaczyłam jak Harry klęka przede mną.
–
Andy, kochanie wiesz jak mocno cię kocham,
każdy dzień spędzony z tobą był wyjątkowy. Chciałbym się z tobą zestarzeć, mieć
dzieci. Jesteś całym moim życiem i mam nadzieję, że ze mną pozostaniesz,
zostaniesz moją, jak na razie, narzeczoną? - Byłam w szoku, aż w końcu łzy
szczęścia wyleciały z moich oczu. Pocałowałam chłopaka czule.
–
Tak! Oczywiście, że tak! - spojrzałam na jego
piękne, pełne szczęścia, zielone oczy. Nasze twarze zbliżały się do siebie,
mieliśmy się pocałować.
–
Andy, czy ty mnie w ogóle słuchasz, czy uciekłaś
do swojego świata? - ocknęłam się z krainy marzeń i popatrzyłam na Nialla.
Uśmiechnęłam się głupio i pokiwałam głową przepraszająco.
–
Nie przepraszam Niall, nie słyszałam cię,
mógłbyś powtórzyć?
–
Pytałem się kim jest ten szczęśliwiec, którego
jeszcze nie poznałem i czy na pewno będziesz musiała się wyprowadzać – spytał.
Spojrzałam na niego z lekko pytającą miną. Przecież nikt mi się nie oświadczył,
to znaczy w moich marzeniach owszem, ale nie w rzeczywistości. Pomyślałam
chwilę i zrozumiałam.
–
Hahaha – zaśmiałam się. - Niall w najbliższym czasie
nie planuję ślubu, nie martw się, a ten pierścionek – wskazałam na palec
serdeczny prawej dłoni – to pamiątka rodzinna, przekazywana z pokolenia na
pokolenie. Nie martw się, na razie nie ma żadnego wariata, który by chciał ze
mną być, dopiero się wprowadziłam, więc nie mam zamiaru się wyprowadzać, ani
nic z podobnych do tego rzeczy. Czy to już wszystko? - spytałam z lekki
uśmiechem.
–
Chyba tak, ale jesteś pewna, że się nie
wyprowadzasz, ani nic?
–
Tak.
–
Uff... to dobrze, ja bym z nimi – wskazał na
górę – za długo nie wytrzymał sam. Przynajmniej Liam trochę ich uspokaja. -
zaśmialiśmy się w dwójkę. Farbowany blondyn zrobił sobie jedzenia i w dwójkę
zaczęliśmy jeść oraz rozmawiać. W pewnym momencie przerwał nam mój telefon.
Ponoć Jenny ma dla mnie niespodziankę i
muszę się szybko udać do jej biura. Poszłam na górę się umyć po czym w
bieliźnie powędrowałam do swojego pokoju. Wybrałam dla siebie czarne rurki,
beżowy gruby pasek, tego samego koloru vansy, czarną, lekko przeźroczystą,
koszulę. Pod tym miałam czarny stanik. Na wierzch założyłam beżowy, krótki
płaszczyk, bordowy komin i czarne, włochate nauszniki. Włosy mam związane w
schludnego koczka. Lekko pomalowałam oczy cieniami, mascarą i błyszczykiem.
Założyłam odrobinę różu i byłam gotowa. Wzięłam czarną torebeczkę na telefon,
klucze, dokumenty i błyszczyk. Powiedziałam Niallowi, że wychodzę i po
zamknięciu drzwi weszłam do swojego land rovera.
Weszłam do przestronnego pomieszczenia. Ściana od strony
ulicy była pokryta wielkim oknem. Jest to pomieszczenie w wielkim wieżowcu. Dwa
metry od szklanej ściany stoi mahoniowe biurko, a przy nim czarny obracany
fotel. Przy ścianie obok jest mały salonik. Trzy czarne sofy stojące obok
siebie połyskiwały w słońcu. Pośrodku, między fotelami, stał stolik do kawy, na
którym były rozłożone różne dokumenty. Po drugiej stronie pokoju szafa
rozciągała się od podłogi po sam sufit, a w niej było różnych materiałów do
pracy, oraz teczek z informacjami na temat różnych artystów, których Jenna jest
menadżerką. Trzy metry od niej jest małe biurko, żeby na nim uzupełniać różne
papiery. Dostrzegłam jeszcze fikusa w rogu, który dodawał trochę kolorów w tym
ponurym miejscu. Spojrzałam na Jennę, a ona mi wskazała abym usiadła.
–
To co było tak ważne, że musiałam przyjechać w
pierwszy dzień świąt? - spytałam.
–
Niedługo reszta będzie i się wszystkiego
dowiesz.
–
Jaka reszta? - Spytałam. Nie sądziłam, że
ktokolwiek może jeszcze przyjść. Drzwi zaskrzypiały. Odwróciłam się i
zobaczyłam piątkę chłopaków mniej więcej w moim wieku. Jeden z nich szczególnie
przykuł moją uwagę. Znałam go skądś, ale nie mogłam sobie przypomnieć.
–
Andy? - spytał chłopak. Teraz sobie
przypomniałam kto to jest.
–
Nathan, jeśli się nie mylę? - podeszłam i
przytuliłam chłopaka. - Co tu robisz? - spytałam.
–
Może my na wszystkie pytania odpowiemy, a wy
usiądźcie – powiedziała Jenna, a ja zauważyłam koło niej dość pulchnego
mężczyznę. Był ubrany w garnitur, a na nogach eleganckie lakierki. Jenna miała
na sobie czarną, zwężaną spódniczkę, białą koszulę, czarny żakiet. Nogi miała przyozdobione
rajstopami oraz czarnymi, wysokimi szpilkami. Chłopcy byli ubrani podobnie do
siebie. Na tors luźny T-shirt, na nogi zwężane spodnie rurki, a buty to adidasy
albo trampki. Ściągnęłam płaszczyk oraz komin, które powiesiłam na wieszaku
koło drzwi. Usiedliśmy naokoło stolika, na kanapach, by zrozumieć, po co moja
menadżerka nas wszystkich tu zebrała.
–
Myślę, że każde z was już wystarczająco się
wyczekało na odpowiedzi. Razem z Larrym pomyślałam, że dobrze by było,
gdybyście zaczęli się razem pokazywać. Dla kariery każdego z was dobrze by to
zrobiło. Dlatego właśnie Andrea wystąpi w waszym nowym teledysku I Found You.
Oczywiście wiemy, że on będzie wyemitowany za długi czas, ale Andrea będzie
miała napięty grafik przez dłuższy czas, szkoła, wywiady i walka o popularność.
W końcu wchodzi tutaj dopiero na rynek. I właśnie z tym w większości musimy się
do was zgłosić. Któryś z was będzie musiał udawać chłopaka Andrey. Tylko od was
teraz zależy, który to będzie. - powiedziała. - Według mnie powinien być to
Nathan skoro się już znają, na pewno będzie wam łatwiej ze sobą pracować.
–
Jak myślisz? Czy narzeczony się zgodzi? -
zaśmialiśmy się oboje na wspomnienie wczorajszego wieczoru. Mój pierścionek
może zdziałać cuda.
–
Coś sądzę, że nie będzie miał nic przeciwko. -
uśmiechnęłam się do niego.
–
Andy, czy ja o czymś nie wiem? - Jenna się
spytała, patrząc na mój pierścionek. Podniosłam rękę do góry i pokazałam złoto
na mojej ręce.
–
To jest pierścionek, który moja rodzina
przekazuje z pokolenia na pokolenie najstarszemu dziecku z rodziny. Akurat ja
jestem najstarsza, więc dostałam. Na razie nie planuję wychodzić za mąż nie
martw się Jen. - posłałam jej przyjazny uśmiech. - To jak mój drogi „chłopaku”
idziemy do kina? Mam ochotę oglądnąć jakąś denną komedie, z której będę się i
tak śmieć, idziemy? - spytałam Nathana z lekkim żartem.
–
Och oczywiście moja najdroższa niewiasto! Z
chęcią będę ci towarzyszył w pójściu do tego cudownego miejsca – zaśmialiśmy
lekko. Otarliśmy swoje nosy o siebie, tak jak zwykle w filmach o bogaczach
robią.
–
O! I Andy pamiętaj, że po nowym roku zaczynami z
powrotem nagrywać! - krzyknęła za mną Jenna. Już ubrana w płaszcz i komin,
wyszłam razem z Nathanem do centrum handlowego. Musieliśmy się trochę lepiej
poznać, więc powędrowaliśmy w stronę parku. Drogę pokonaliśmy rozmawiając o
swoich, oczywistych, zainteresowaniach, zdziwił się, gdy powiedziałam mu co
trenuję. Mówiliśmy także o przyjaciołach oraz rodzinie. Było mu przykro z
powodu mojej siostry, ale nie mogę się smucić, więc szybko poprosiłam o zmianę
tematu. Nadal temat mojej siostry był dla mnie trudny. Bardzo ją kochałam, a
świadomość, że to przeze mnie zginęła nigdy mnie nie opuszcza. Weszliśmy do
kina i zaczęliśmy myśleć nad wyborem filmu. Okazało się, że dzisiaj jest dzień
starego kina. Po rozmyśleniach wybraliśmy „Pół żartem, pół serio”, kupiliśmy
bilety, wzięliśmy zestaw dla dwojga i po chwili siedzieliśmy na naszych
miejscach.
–
Choć może wejdziesz? Jest już ciemno, a ty chyba
nie będziesz się męczyć i wracać do domu.
–
Wiesz, nie chcę się nażucać.
–
No coś ty, nic się nie stanie, poza tym mamy
chyba trzy wolne sypialnie gościnne.
–
No dobra. - weszliśmy obydwoje do domu i
zauważyłam jak po schodach zbiegają dwa toboły
–
Harry oddaj moją marchewkę!
–
Nigdy w życiu! - stanęłam razem z Nathanem w
progu i wpatrywaliśmy się w chłopaków. Zaraz wszyscy się zebrali, ale nie
patrzyli na naszego słodkiego Larry'ego tylko na mnie i na mojego nowego
kolegę.
–
Chłopcy to jest Nathan - spojrzałam na nich - mój chłopak.
_____________________________________________________________
Błagam powiedzcie mi czy wam się spodobało, bo według mnie jakieś ch**we wyszło...
+ jutro wyniki konkursu, czekacie?
++ Miało być wczoraj, ale nie miałam neta xd
++ Miało być wczoraj, ale nie miałam neta xd
dobra będę szczera, zpirdzieliłaś ten rozdział ale ''+'' dla ciebie że wybrałaś Nathana a nie np. Toma brrr .
OdpowiedzUsuńBłagam :-pisz szybko next
-nie spierdol tego następnego
- niech jej większego nie łączy z Nathanem <3
jak dla mnie jest dobry jak zwykle musiałaś przerwać w takim momencie oh! ale ok poczekam i nie moge sie doczekac wyników czekam na koeljny i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńwegonnasticktogether1d.blogspot.com
Świetny rozdział. Nie doceniasz siebie samej! Na serio ci wyszedł. Czekam na jakieś komplikacje Buahahahahah!
OdpowiedzUsuńugh, nie dobry Nathan, nie dooobry. ! :D oh jak możesz mi to robić? ;o dawaj już Handy a nie. xd
OdpowiedzUsuń@bitch_plis_x3